„Zoli” Calum McCann. Wznieść się na szczyt i spaść na dno – historia romskiej poetki.

  30 marca, 2023

Każda historia ma swój początek. Ta zaczyna się, gdy mała dziewczynka traci swoich rodziców i wyrusza w podróż z dziadkiem. Podróż, w której strach miesza się z wolnością i dumą. Podróż, w której mała dziewczynka staje się kobietą i musi wyjść za mąż. I podróż, która niesie ją przez te banalne rzeki, góry, doliny, by wreszcie u jej kresu, znaleźć swoją przystań.


0

Zapytałam Enrica, dlaczego nie pytał mnie o nic w związku z tym, że jestem Cyganką, a on zapytał, dlaczego nie pytałam o nic w związku z tym, że on nie jest.
Być może była to najpiękniejsza odpowiedź, jaką kiedykolwiek usłyszałam.

– str 257

To nie książka drogi, choć i tu główna bohaterka wreszcie znajduje wyzwolenie, miłość, rodzinę, gdy ta droga dobiega końca. A może dobiega do końca, bo Zoli, główna bohaterka powieści, właśnie odnalazła to, co ją uszczęśliwiło. Im jednak to się stanie, kobieta, poetka, wzniesie się na wyżyny sławy, by chwilę później z tego szczytu spaść i stać się wyklętą wśród swoich. To rozpocznie podróż jeszcze trudniejszą, jeszcze bardziej niebezpieczną niż wtedy, gdy z dziadkiem opuszczała rodzinne strony.

„Zoli” Columa McCanna to powieść, która zabierze Was na Słowację do romskiego taboru, ale i do małej, miejskiej drukarni. To opowieść o dwóch światach, które zaczęły się wzajemnie przenikać, tym samym doprowadzając do katastrofy. Nie tylko jednostki, ale całego romskiego społeczeństwa. Nim Zoli wkroczy na salony ze swoją poezją, musi najpierw zmierzyć się z II wojną światową i prześladowaniami, podobnymi do tych, które spotkały Żydów:

Słyszy się historie o znakach naszywanych na rękawy, o literze Z która rozdzielała całą długość rąk naszych ludzi, o biało-czerwonych opaskach, o tym, że w pobliżu obozów nie ma chudych psów, o tym jak po cyklonie B włosy trupów brązowieją, jak na kolczastym drucie powiewają kawałki skóry, a kapcie zrobione są z naszych włosów.

– str 53

Zoli – poetka i przedstawicielka Romów

Nadchodzi jednak moment, gdy dziadek umiera, Zoli wychodzi za mąż, a wojna się kończy. I choć Romowie wciąż żyją w swoich taborach, w biedzie, to jednak i w poczuciu, że są wreszcie wolni. W ich obozach słychać śpiew, radość, poezję, dawne opowieści. Jednak każda sielanka musi się kiedyś skończyć. Do ich świata zaczynają przenikać zwykli Słowacy. Jak choćby Stansky, który słysząc Zoli, postanawia, że uczyni ją sławną. Ją i jej poezję. Ją i romską kulturę. Jednak jak większość Romów, Zoli nie jest przekonana do rejestrowania jej głosu i spisywania jej twórczości. Ona tworzy pod wpływem chwili, za każdym razem zmieniając wersy czy melodię. Śpiewa i tworzy tak jak czuje, w tych chwilach gdy czuje się wolna. O sile jej twórczości nie decydują wyszukane metafory, konstrukcja, złożoność wersów. To emocje, tęsknota, wolność, natura przyciągają i „nakazują” jej słuchać. Poezja naiwna można by powiedzieć.

W tamtym tygodniu Zoli śpiewała, w jej sercu tkwił cierń, dostaliśmy kilka jej najlepszych wierszy. Stansky stwierdził, że wyczuwa w niej nową muzykę, co dało mu inne rytmy dla jej wierszy, zawsze nasłuchiwał, obserwował. Teraz postrzegał ja jako całkowicie autentyczną, zahartowała się w świecie, który nie był nasz, poetka wypełniona tajemniczymi glosami, których znaczenia czasami nawet ona sama nie rozumiała. Powiedział do mnie, że ona ma intelekt, który przyfrunął do niej jak ptak z gałęzi, nierozpoznany, obrazy goniły się nawzajem w olbrzymim tempie.

– str 111

Colum McCann, wybierając na bohaterkę Zoli, nie do końca czyni ją główną postacią. Owszem, to ona stanowi centralny punkt wokół którego obudowane są wydarzenia. Ale gdy śledzimy jej losy, podążamy krokami innych Romów. Nie tyle poznajemy ich kulturę, co zaczynamy rozumieć ich tragedię. Pisarz wcale nie próbuje przekonać nas do tego byśmy polubili tą nietypową, lecz jakże wszechobecną w naszej części Europy społeczność. Raczej uświadamia nas, że władze komunistyczne (a jak się okazuje nie tylko one) za wszelką cenę próbowały odebrać Romom, to, co czyniło ich szczęśliwymi. Wolność. A robili to w imię tego, co nam ludziom przyzwyczajonym do własnego domu i osiadłego trybu życia wydawało się przecież pięknym gestem. Mieszkanie, nie tabór, nie ogniska, nie spanie pod gołym niebem. Osiedle, w którym każdy mógł znaleźć stałe schronienie. Czy jednak w tym przypadku liczyło się zdanie samych zainteresowanych?

Tragedia społeczności, to także tragedia jednostki. Na przykładzie Zoli obserwujemy stosunek społeczeństwa do Romów. Jedyni chcą jej pomóc, lecz wielu zbyt mocno boi się stereotypów i powielanych mitów. Podróż, którą odbywa Zoli to zarówno fizyczne jak i psychiczne cierpienie. Pisarz wcale nas nie oszczędza i dość naturalistycznie opisuje rany odniesione przez Zoli. Jednak tym samym odczuwamy w głowie ten ból, współczujemy bohaterce i kibicujemy jej do ostatniej strony.

Sam styl autora jest nierówny. Czasem przez strony przemyka się dość szybko, innym razem utyka. I wcale nie dlatego, że dany fragment musisz przetrawić, zastanowić się. Bardziej dlatego, że ucieka gdzieś zainteresowanie, a zdania są zbyt mało pociągające. Tym bardziej, że sam narrator potrafi się zmieniać i czasem trudno nadążyć, czy to właśnie czytamy opis z perspektywy trzeciej osoby czy też innych postaci. W wielu miejscach narracja wydawała się zbyt chaotyczna. Ale…

Czytając powieść Columa McCanna, nie spodziewałam się, że sama zacznę chłonąć ten niezwykły świat. Właśnie wertuję kolejne artykuły, które są dla mnie wielkim i niestety bardzo bolesnym zaskoczeniem. Trudno czyta się o tym, że w XXI wieku powstają (dosłownie!) mury odgradzające jedną społeczność od drugiej. I to wcale nie w odległym Izrealu, ale tu, u nas, w krajach Unii Europejskiej. Trudno się czyta o tym, że jeszcze w XXI wieku zdarzały się przypadku sterylizacji romskich kobiet bez ich zgody, a nawet świadomości, że taki zabieg ma miejsce. Że Romkom odbierano dzieci tuż po urodzeniu.

Dlatego też książka „Zoli” wydaje się być ważnym elementem czytelniczej kultury. Bo choć nie jest wybitna, to jednak przybliża świat, który dla nas jest tak odległy. I odległy wcale nie z powodu tysięcy kilometrów, a raczej z powodu murów, które sami zbudowaliśmy z legend, stereotypów, półprawd i mitów. Sami sobie przypomnijcie, jak reagujecie, gdy spotkacie Roma na ulicy, w sklepie, w tramwaju.

Polecam, choć z zastrzeżeniem, że nie czyta się gładko. Polecam ze względu na tematykę, ciekawe spojrzenie na romską historię i miejsce, w którym toczy się akcja. W zeszłym roku byłam w Koszycach na Słowacji i nie wiedziałam, że tuż za rogiem, jest zupełnie inny świat. Niestety izolowany i zepchnięty na margines.

 

[mc4wp_form id="3412"]

Wpis powstał w ramach tematu: Segregacja rasowaheart rainbow of colors on a white wooden background