Drogi czytelniku, mam do Ciebie prośbę. Przyjrzyj się bardzo uważnie powyższemu rysunkowi. Mówię poważnie.
Widzisz byka, prawda? Silnego i dominującego. Rysunek uproszczony, bez przesadnych szczegółów, a i tak każdy wie, że to jest byk. Taka siła Picassa, który dążył ze wszelką cenę do minimalizmu i abstrakcji. Tak, by z obrazu pełnego szczegółów, niemal naturalistycznego, uchwycić jedynie esencję. Kilka kresek, które i tak sprawią, że te mazaje to byk. Jak się patrzy.
Rysunek, który oglądacie jest jedynie etapem całego cyklu – szóstym z kolei, jak można przeczytać na wystawie. Jednak i tutaj, jak i na dalszych rycinach i rysunkach, w których wykorzystywał wizerunek byka, nie zapominał o jednym szczególe:
Penisie i jądrach.
Tak… Rysunek byka mógłby składać się z kilku kresek, jednak penis i jądra muszą być. Element obowiązkowy. A jeśli będziecie na wystawie, zwróćcie uwagę na pewien szczegół – rysunek bliski realistycznemu przedstawieniu byka – penis malutki, byk potężny. Rysunek uproszczony, abstrakcyjny, przyrodzenie duże, wręcz wypełnione ciemnym kolorem. Przypadek? Nie sądzę 😉
Filmik tylko potwierdza moje przypuszczenia
Uwierzcie mi, gdy już raz dostrzeżecie to samcze przyrodzenie na obrazach Picassa, już nigdy się od niego nie uwolnicie. I choć próbowałam spoglądać na te byki pod różnymi kątami, penisy i jądra wciąż przebijały się na pierwszy plan. Myślałam sobie – rozumiem, w końcu byk, to i jego siłę buzującą testosteronem Picasso musiał uwiecznić. Przecież samiec alfa bez penisa? Toż to krowa by została i tyle byłoby z jego dominacji. Więc choć w tych kilku kreskach zawsze ten ogromny penis widniał, nie uważałam tego za nic dziwnego.
Schody zaczęły się później, gdy wspięłam się na podwyższenie, na którym był wywieszony najsłynniejszy obraz Picassa, ale także jego inne rysunki (i ceramika, która była wspaniała!). I jeden dość specyficzny, można powiedzieć, że przypominający komiks. Rycina pochodzi z serii „Sen i kłamstwo Franco”. Przyjrzyjcie się jej uważnie, szczególnie drugiemu kadrowi.
Wspomniany komiks…. w całej okazałości
To odkrycie spowodowało, że na wszystkie prace, już nie tylko byków spoglądałam inaczej. Ty też tak będziesz mieć.
Te sceny z minotaurami, amazonkami i strzykawkami wędrującymi do męskiego przyrodzenia/pośladków. Pełno tu testosteronu i męskiej dominacji. Próby udowodnienia, że męskość jeszcze nie wyginęła i ma się całkiem dobrze.
I tak kilka słów podsumowania:
– Nie jest to jedyna rzecz, którą wyniosłam z wystawy „Tauromachia”
– Nie jest to w żaden sposób recenzja ani relacja z wystawy
– Nie należę obecnie do wygłodniałych seksualnie kobiet, aby tylko penisy były mi głowie.
– Nie traktuj wpisu zbyt poważnie 😉
– Choć wystawa zebrała mnóstwo głosów krytyki, uważam, że warto ją odwiedzić, szczególnie gdy na wystawy chadza się rzadko.
I pomimo że nie lubiłam Picassa, a większość zebranych na wystawie prac to nie oryginały, oglądając je na żywo i w takiej ilości, przekonałam się do artysty. W końcu! Za to zawiodłam się na moim ukochanym Dali, ale pewnie dlatego, że corrida nie była jego ulubionym tematem. A jego prace, podobnie jak Goi i tak zostały przyćmione przez ogromną liczbę rysunków, rycin i obrazów Picassa. To on okazał się królem wystawy i to on przyciągnie Waszą uwagę.
On, byki i penisy.
Idźcie na wystawę, jeśli możecie, a Wasze wyobrażenie o Picassie zmieni się diametralnie.
A ja w najbliższym czasie zabieram się za jego biografię. I mam nadzieję, że znajdę tam informację, dlaczego on tak lubił te penisy. Bo że lubił seks i miał wiele partnerek – to już wyczytałam 😉
Wystawa: Picasso Dali Goya Tauromachia – walka byków
Gdzie: Muzeum Architektury we Wrocławiu
Do kiedy: 15 listopada 2014 r
Cena: 20-40 zł (choć ja trafiłam na promocję, gdy bilet normalny kosztował mnie 20 zł).