Toruń dla zakochanych i nie tylko, czyli co robić w grodzie piernikowym!

  24 lutego, 2017

Do Torunia pojechaliśmy na weekend przedwalentynkowy – tak, by w końcu bez naszego malucha pobyć chwilę tylko we dwoje. Toruń odkrywaliśmy utartymi ścieżkami. Tak by najpierw go poczuć i zobaczyć. Po tej wizycie już wiem, że do Torunia powrócę, sama z D. czy z naszym maluchem – bo z pewnością jest to idealne miasto na eskapady rodzinne z małymi czy nawet większymi dziećmi.

Tym wpisem inaugurujemy nowy tydzień tematyczny, mocno powiązany z lutym. Luty to Walentynki. Luty to miłość. Luty to odrobina czerwieni, gdy za oknem wszystko się bieli.

Nocowaliśmy w Hotelu Mercure Toruń, który jest świetnie zlokalizowany. W nocy z naszego pokojowego okna, miasto wyglądało równie pięknie co w dzień. Żałuję tylko, że jeszcze wiosna nie zaczęła powoli zaglądać w okna, bo byłoby cudownie. Tak po prostu. Jak się okazało na miejscu, hotel był położony blisko niemal każdego miejsca, do którego chcieliśmy zajrzeć. Wszędzie docieraliśmy w nie dłużej niż 10-15 minut piechotą. I już na samym początku czekała na nas pyszna niespodzianka – rzecz jasna pierniczki i owoce. Takie powitania bardzo lubimy!

Co jednak robić w Toruniu przez dwa dni? Oczywiście Walentynki można spędzać na wiele sposób, szczególnie  gdy w pobliżu nie ma dziecka, jednak jeśli już wybierzemy się na miasto, możemy zrobić kilka rzeczy…

  1. Wjechać do miasta od strony Bulwaru Filadelfijskiego

Nie spodziewałam się tego, jak przywita mnie Toruń. Wjechaliśmy od strony Wisły. Podróżowaliśmy wzdłuż Bulwaru Filadelfijskiego. Widoki zza szyby samochodowej – miód na serce. Nic dziwnego, że jest to jedna z ulubionych tras spacerowych. Jednak to, co mnie zaskoczyło to sam wjazd do miasta. Przed przyjazdem do hotelu planowaliśmy zajrzeć do Muzeum Piernika. Adres oczywiście wrzuciliśmy do nawigacji, a tam…
Skręć w lewo.
Jak to w lewo? Przecież tu jest pewnie wjazd na podwórko jakiejś kamienicy (tak, głupie stwierdzenie, ale takie bramy kojarzą mi się właśnie z tego typu miejscami)
– No w lewo – powtarza D.
I skręcamy. Z miejsca się zakochałam. Piękne, ciasne ceglane bramy, które skrywają wspaniałość miasta. Jeśli chcecie od samego początku czerpać radość z pobytu w Toruniu, uważajcie na takie szczegóły. Cieszą.

Choć popełniliśmy mały błąd, przed którym przestrzegamy osoby, które tak jak my, nigdy nie były w Toruniu. Wepchnęliśmy się w wąskie uliczki samochodem i zaczęliśmy kręcić w kółko. Zostawiliśmy samochód na jednym z parkingów przy Bulwarze i dopiero wtedy mogliśmy zacząć zdobywać miasto…

  1. Upiec piernika / Muzeum Żywego Piernika

Tak, Muzeum Żywego Piernika to idealny przykład atrakcji turystycznej zrobionej pod kątem łaknących rozrywki turystów. Tu nie ogląda się zbyt wielu eksponatów, tu uczestniczy się w pewnym show przygotowanym przez „piekarzy-cukierników”. Najpierw słuchamy opowieści o piernikach, a poszczególne osoby z grupy pomagają przy przygotowaniach. Wąchamy przyprawy używane do wypieków, wyrabiamy ciasto. Na sam koniec sami robimy pierniczki, choć jak ostrzegają gospodarze lepiej ich nie zjadać, w końcu kto tu przejmuje się Sanepidem?

Jest zabawnie, jest swobodnie, jest przyjemnie. To nie jest oglądanie eksponatów, a uczestniczenie w opowieści.

Moja rada: zarezerwujcie wcześniej bilet przez Internet. Zaoszczędzicie czas i będziecie mieli pewność, że wejdziecie na wybraną godzinę.

  1. Obejrzeć sztukę / Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu 

Tak blisko do galerii sztuki nie miałam nigdy. Czapka na głowę, zjazd windą na dół, 5 minut piechotą i jesteśmy na miejscu. Zresztą sam hotel promował wystawy znajdujące się w CSW – m.in. ekspozycję „Evolution. David Cronenberg”.

I właśnie. CSW zachwyciło mnie organizacją przestrzeni i świetnymi wystawami, ale… Były to jednocześnie wystawy przerażające, co dla niektórych par może nie być idealnym spędzeniem czasu w walentynkowy wieczór. My się takimi rzeczami nie zrażamy, uwielbiamy odkrywać i podążać takimi szlakami. Nawet w (przed)święto zakochanych.

Udało nam się obejrzeć wystawę Word Press Photo z najlepszymi zdjęciami wybranymi w 2016 roku. Pisałam o niej szerzej na Facebooku, dodam tylko, że dawno wystawa fotografii tak mnie nie poruszyła ani nie wstrząsnęła. Zestawienie poszczególnych kadrów sprawia, że dopiero wtedy zdajesz sobie sprawę z ogromu zła, jakie można spotkać na świecie. I choć codziennie słuchamy o Syrii, atakach, uchodźcach, nie kumulujemy tego wszystkiego w sobie. Taka wystawa sprawia, że zostajemy przytłoczeni, jakby zrzucono na nas ogromny kamień.

Obejrzeliśmy również wystawę  „GO HOME! / DO DOMU! / STEFAN KORNACKI”. To opowieść o neonach. Zdemontowanych napisach. O ich bolesnej, ale i świetlanej przeszłości. Poskładał je Stefan Kornacki, tworząc multimedialną instalację, na której oglądamy poszczególne litery. Ogromne. Stojące monumenty. Pomniki minionej epoki.

Wystawa czynna do 26 marca 2017 r.

Na sam koniec zostawiliśmy sobie wystawę „Evolution”, na której zebrano artefakty i rekwizyty filmowe reżysera Davida Cronenberga. Było to zderzenie z inną rzeczywistością. Nie obejrzałam ani jednego filmu z pierwszego okresu twórczości reżysera, a była to prawdziwa jazda bez trzymanki! Obrzydliwe, mało smakowicie, a jednak wciągające i uzależniające. Oglądanie wystawy przenosiło nas do innego wymiaru, innej rzeczywistości, świata wyobraźni, który trudno zdefiniować.

Warto – na wystawę niech wybiorą się zarówno ci, którzy uwielbiają filmy reżysera (bo odnajdą wiele smaczków) jak i osoby, które go nie znają. Być może dzięki wystawie odkryją w filmach Cronenberga coś więcej niż tylko szokujące kadry.

Wystawa czynna do 26 marca 2017 r.

  1. Wyjść na piwo piernikowe

Tak, mieliśmy w planach. Nie wyszło. Poszliśmy do hotelowego pokoju odpoczywać i relaksować 😉 Ale podobno piwo piernikowe to obowiązkowy punkt, więc jeśli będziecie w Toruniu, posmakujcie regionalnych rarytasów. Mówię z (nie)swojego doświadczenia.

  1. Poznać świat i… kosmos / Planetarium w Toruniu

Być w Toruniu i nie być w Planetarium? My prawie byliśmy. Niestety, nie udało nam się trafić na wolną godzinę (tu nasza kolejna rada: poplanujcie dokładnie wizytę w toruńskich placówkach, zarezerwujcie wcześniej bilety, by nie spotykały Was takie niespodzianki jak nas). Weszliśmy za to do Geodium, gdzie razem mogliśmy odkrywać zjawiska występujące na Ziemi. Choć jest to idealne miejsce dla dzieci, to i dorośli, tak jak my, świetnie odnajdą się w takim miejscu. Kto w końcu nie lubi eksperymentować?

  1. Obejrzeć piękną panoramę Torunia / Ratusz 

 Należę do tych osób, które nie odpuszczają sobie oglądania panoramy miasta. Być może zbyt mocno kocham góry i uwielbiam oglądać świat nie tylko z perspektywy miejskich uliczek? A być może po prostu próbuję znaleźć odrobinę piękna, którego na co dzień nie mamy szans zobaczyć? Wspięłam się więc na wieżę ratuszową. I oglądałam. I chłonęłam.

To co najbardziej uderza: nieskażone nowoczesną architekturą widoki. Widzimy ciągnące się ceglane budynki, spójną architekturę i żadnych koszmarków. A przynajmniej ja nie zauważyłam.

  1. Zadumać się przy osiołku

 Osiołek to jedna z atrakcji Torunia, z którą wiele osób ma pamiątkowe zdjęcie. Jednak osiołek nie upamiętnia przyjemnych rzeczy, jak chcielibyśmy myśleć… Drewniany osioł służył jako narzędzie tortur. Przed zrobieniem zdjęcia warto najpierw przeczytać tablicę, która wisi na pobliskim budynku, by bliżej poznać jego historię….

  1. Wędrować uliczkami Torunia

Na sam koniec przejdźcie się tak po prostu uliczkami Torunia. Bez pośpiechu, bez gnania od jednej atrakcji do drugiej. Odkrywajcie jego piękno, poznawajcie miejsca, znajdźcie chwilę dla siebie. Taki spacer będzie najlepszym zakończeniem Waszego weekendu. Takiego we dwoje jak i z dziećmi.

A co następnym razem? Najważniejsze: do Torunia wybierzemy się, gdy będzie ciepło. By posiedzieć nad Wisłą, gdyż rozciągający się widok jest przepiękny. Z jednej strony szeroka rzeka z mieniącą się w słońcu wodą, z drugiej gotyckie miasto. Nas przegonił wiatr, który pomimo słonecznego dnia, niemal pourywał nasze łepetynki…

Może uda się zajrzeć do Zofijówki. Ponoć przeznaczona do rozbiórki stoi opuszczona i zniszczona. A to właśnie Zofijówka w dwudziestoleciu międzywojennym była miejscem, gdzie zjeżdżała się śmietanka artystyczna, w tym mój ukochany Witkacy. Pensjonat prowadziła Kazimiera Żuławska, żona Jerzego (tak to właśnie nagrodę jego imienia przyznaje się najlepszym polskim pisarzom fantastyki) i matka Juliusza, który napisał choćby tom „Z domu” wydany przez Państwowy Instytut Wydawniczy. Trafiłam na artykuł z września 2016 roku, który informuje, że Wojewódzki Konserwator Zabytków stara się o wpisanie kamienicy do rejestru zabytków. Oby – bo to jest jedyny ratunek dla jednego z najważniejszych punktów kulturalnych na mapie Polski w dwudziestoleciu międzywojennym.

Może uda się zajrzeć na jeden ze spektakli w Teatrze im. Wiliama Horzycy. To tu Witkacy wystawił swoje dwa dramaty. A może do innego teatru? W końcu ich nie brakuje w Toruniu.

Oczywiście zawsze pozostają galerie, muzea czy festiwale i odkrywanie perełek architektonicznych, nie tylko gotyckich, ale także renesansowych czy barokowych.

A może Wy polecacie jakieś miejsce w Toruniu, które warto zobaczyć? Znane lub wcale nie tak oczywiste?

Wpis powstał we współpracy z Accor Hotels

[mc4wp_form id="3412"]


%d bloggers like this: