Węszysz niebezpieczeństwo. Nie wiesz, gdzie masz się schować. Czujesz zagrożenie, oddech na Twoich plecach. A przecież Ty tylko chcesz kraju dla swoich.
Jeden artykuł. Drugi. Wokół komentarze nienawiści, z których tworzy się ogień piekielny zajmujący wszystko wokół siebie. Wystarczy drobna iskry, by nastąpiła eksplozja. A tak się dzieje, gdy przejrzymy nagłówki w portalach informacyjnych i komentarze zamieszczane tuż pod nimi. Atmosfera zaczyna robić się gorąca, a nie ma nikogo, kto chciałby ją ugasić.
I nagle okazuje się, że powstał serial. Ryzykowny. O tematyce, która może okazać się mieczem obosiecznym. Tyle że ja… uwielbiam odwagę. Brak zachowawczości. Stacja TNT na głównych bohaterów wybrała Turków mieszkających w Berlinie. Na dodatek Turków, którzy prowadzą biznes opierający się na czterech filarach…
* hazard
* panienki
* koks
* haracz
Dostajemy więc obraz, który wielu z nas chciałoby otrzymać. Bo w końcu potwierdza to tylko nasze obawy. Że to imigranci odpowiadają za całe zło, które panoszy się po mieście i zakłada na mieszkańców kajdany strachu. Tyle że jak to w życiu, każda prawda ma dwie strony.
„4 blocks” to serial kryminalny, jednak oglądany nie z perspektywy niemieckiej policji, a arabskiego klanu działajacego poza granicami prawa, stosując przemoc, wykorzystując seks i narkotyki. Mamy więc możliwość zaglądania do ich mieszkań, przyglądania się ich problemom. Pierwszy odcinek to zaledwie zarys, w którym poznajemy bohaterów i sytuację, w której się znaleźli. Otrzymujemy strzępki informacji, które później będziemy musieli składać w całość.
A przecież to wcale nie tak nowy pomysł. Wcześniej mieliśmy „Ojca Chrzestnego”, doskonałą powieść Mario Puzo. Tam nie arabska, ale włoska rodzina imigrantów rozpoczyna swoje rządy w Nowym Jorku. Tam też stykamy się nie tylko z gangsterami, ale przede wszystkim klanem mafijnym, który kieruje się własnym kodeksem. Kodeksem, który należy bezwzględnie przestrzegać. „Ojciec Chrzestny” to jednak nie opowieść o złu, o mafii, o ludziach zdegenerowanych, a opowieść o człowieku, o jego rodzinie, o słabościach, miłościach. O wszelkich uczuciach, jakie mogą pojawiać się w naszym życiu. O rolach, które i my wypełniamy każdego dnia. Tym samym rodzina Corleone przestaje być straszna, włoscy imigranci przestają być obcym najeźdźcą, a my bohaterów zaczynamy darzyć coraz większą sympatią. Bo fascynują sprzecznościami, z których się składają. Bo są jak my, tyle że zaczęli działać nie w takiej branży jak trzeba…
„4 Blocks” to opowieść podobna. Przynajmniej na początku. Mamy arabski klan, który rządzi berlińskimi klubami i restauracjami. Mamy coś na kształt rodziny, która bez względu na wszystko, pomaga sobie nawet w najtrudniejszych sytuacjach. Mamy wojny pomiędzy poszczególnymi klanami, które wyciągają łapki po zyski nie ze swoich rewirów.
Na czele klanu stoi Toni, który powoli wycofuje się z życia przestępczego. Władzę przekazuje swojemu młodszemu bratu Abbasowi. Gdy zostaje aresztowany Latif, Toni postanawia powrócić, by wyprowadzić rodzinę na prostą. Przejęty towar, brak zaufania, policja śledząca każdy ruch – problemy zaczynają się piętrzyć, a podjęte decyzje niekoniecznie okażą się słuszne. Szczególnie gdy są realizowane pod wpływem emocji.
Wróćmy do „Ojca Chrzestnego”, w którym władzę obejmuje najstarszy z synów, Sony. Człowiek okrutny, bezlitosny, ale i podejmujący decyzje pod wpływem impulsu. To prowadzi do dramatycznej wojny pomiędzy nowojorskimi klanami. W „4 blocks” mamy brata Toniego, Abbasa, który jest jego przeciwieństwem. Gdy Toni potrafi na trzeźwo przeanalizować każdą sytuację, Abbas, swoje decyzje podejmuje pod wpływem chwili. Sprawy rozwiązuje najczęściej metodami siłowymi, gdy z kolei Toni częściej wykorzystuje dyplomację (choć jeśli trzeba potrafi być okrutny).
Główny bohater to człowiek, który od 26 lat stara się o pobyt stały w Niemczech. Marzy mu się porzucenie niebezpiecznych interesów na rzecz legalnej pracy. Chce w końcu cieszyć się szczęśliwym życiem z rodziną, a nie kolejnymi uliczno-klubowymi zawieruchami. Tylko paszport może pomóc mu w prowadzeniu legalnego biznesu. Czeka go jednak nie tylko potyczka z niemieckim urzędem, ale z policją. Także w sposób bezpośredni. Już w tym miejscu twórcy zaznaczają pewien problem – być może arabski klan wcale nie terroryzowałby berlińskich ulic, gdyby legalnie mogli prowadzić własny biznes. Zaczynamy kibicować Toniemu, by udało mu się spełnić jego wielkie marzenie o nieruchomościach. Czy jednak znajdzie godnego zastępcę? Vito Corleone znalazł, choć nie był to wybór, o którym marzył. Sony okazał się kiepską głową mafijnej rodziny, jednak Vito miał jeszcze u boku swego drugiego syna, Michaela. W przypadku „4 blocks” Toni nie zbyt wielu możliwości. Abbas bądź…?
W pierwszym odcinku poznaliśmy dwie arabskie kobiety: Kalilę oraz Amarę, żony Toniego oraz Latifa. Obie piękne, ale wydają się być przeciwnościami. I choć nie znamy ich jeszcze zbyt dobrze, jestem bardzo ciekawa, w jakim kierunku poprowadzą ich postaci twórcy. Szczególnie, że temat arabskich kobiet jest bardzo trudny, ale i palący. Pojawia się też polski akcent. I to dosłownie, gdyż jedną z postaci, Ewę, gra Karolina Lodyga, która w jednej scen puszcza soczystą, polską wiązankę skierowaną w stronę swojego męża, Abbasa.
Jak na razie nie wiemy jeszcze nic, a jednocześnie doskonale zostaliśmy wprowadzeni w całą historię. Nie ma dłużyzn, ale sama akcja nie przytłacza swoją dynamiką. Widz ma czas, aby oswoić się z przedstawionym światem, a jednocześnie zaczyna odczuwać niepokój i wciągać się w akcję serialu. Muzyka, szczególnie motyw przewodni, doskonale koresponduje z moim wyobrażeniem Berlina jak i samą tematyką serialu. Nieco psychodeliczna, nieco klubowa, a jednocześnie bardzo klimatyczna. Ujęcia z loty ptaka jeszcze mocniej podkreślają atmosferę niepewności i miasta przestępstwa. Najbardziej jednak jestem zaskoczona aktorstwem, gdyż każdy jak na razie bardzo dobrze wywiązuje się ze swojej roli. Ba, każdemu wierzymy, choć niekoniecznie lubimy. Jak rzadko kiedy, każdy wydaje się pasować do wykreowanej postaci, nikt nie wypada sztucznie, choć oczywiście dopiero kolejne odcinki udowodnią czy obsada została trafnie dobrana.
Pierwszy odcinek za mną. Jestem na tak. Choć nie będzie to drugi „Ojciec Chrzestny”, cieszę się, że TNT postawiło na taki serial. Wyciągając na światło dzienne nasze obawy, pokazując świat mafii od środka i jednocześnie nie bojąc się w to wszystko wmieszać arabskiego klanu. Co z tego wyjdzie? Czy imigrantów polubimy, pomimo że na berlińskich ulicach sieją terror? Komu będziemy kibicować? Policji czy rodzinie Toniego? Czy arabskie pochodzenie utrudni odbiór serialu czy wręcz przeciwnie?
Czekam na więcej a Wam gorąco polecam zapoznanie się z serialem „4 blocks”.
Gdzie obejrzysz?
Stacja TNT
Poniedziałki, 21.55