Dwie kobiety. Jedna aktorka. Minimalistyczna sceneria. I ta parasolka.
Zapada cisza. Na scenę wchodzi kobieta z walizką.
I parasolką.
Cisza.
I parasolka.
Przed nami stoi skromna, cicha i wrażliwa kobieta, która próbuje występować przed publicznością. Zaskoczona, że na jej „spektakl” przybyło tylu ludzi! Najwidoczniej publiczność pomyliła sale. Tak, na pewno przyszła na tę rubaszną Gołą Babę!
Cisza.
I więcej parasolek przyjaciółek.
Ta doskwierająca samotność?
To niezrozumienie publiczności? Tyle gra, a widowni zawsze jak na lekarstwo. Lecz ona słucha. Chce dostrzec piękno w ciszy, która milczy. Chce usłyszeć parasol, ale on ma specjalne wymagania.
Kobieta z parasolką odchodzi. Ustępuje. Na scenie pojawia się Goła Baba.
Baba jak się patrzy. Rubaszna, grubaśna, pokaźna. Mająca ten błysk w oku. I gadatliwa, jak się patrzy. Ta to z pewnością nie milczy! Ciszy nie szanuje! Hałas tylko robi.
Ale tłumy przychodzą.
„Goła baba” to monodram napisany i zagrany przez Joannę Szczepkowską. Od 1997 roku! Przesłanie sztuki nadal wybrzmiewa głośno, doskwierając naszym uszom. Bo kto zgromadzi większą publiczność? Kochająca ciszę kobieta z parasolką czy hałaśliwa, nieco prostacka „Goła baba”, wiedząca jak się sprzedać, by się sprzedać?
Szczepkowska bezlitośnie uderza i w widza, i w sztukę i świat celebrytów. Bo kto lepiej się sprzedaje niż oni? Doskonale wiedzą, kiedy się pokazać, kiedy coś odsłonić, kiedy z lekka się upić. Fotograf złapie, wyśle materiał i później tylko zaciera rączki. A publiczność się cieszy, czytelnicy zacierają ręce i już nie mogą się doczekać kolejnej roli, występu naszej celebrytki. Przez krzyk trudno się przebić, szczególnie gdy wolimy ciszę.
Niedopowiedzenie. Gra słów. Gra ciszy. Umiłowanie dla sztuki. Zwykłego przedmiotu. Rozpoznawanie jego doskonałych rysów. Szczepkowska kpi z nas, ale robi to w doskonały sposób, cały czas bawiąc. Nawet gdy cisza próbuje nas zdominować i tak widz czuje się oczarowany. Bo aktorka doskonale wie, w jakie struny uderzyć, by przykuć naszą uwagę. Wychodzimy ze spektaklu i czujemy się skołowani. Przecież to jawna kpina! Na pewno poszlibyśmy na Kobietę z parasolką! Przecież my kochamy sztukę!
Czy aby na pewno?
Jeśli „Gołą babę” będą grać w Waszym mieście. Idźcie. Nie zastanawiajcie się. Dla gry Pani Joanny. Doskonałej. Wciągającej. Na scenie przechodzi niesamowitą metamorfozę. Z jednej kobiety, staje się zupełnie inną. Wciąga, skupia na sobie swoją uwagę. A przede wszystkim zmusza do zastanowienia się nad:
Rolą sztuki
Ma zmuszać do refleksji czy dostarczać rozrywki?
Rolą samego artysty
Ma walczyć o uwagę widza czy realizować własną wizję?
Rolą widza
Ma przyznawać się do kochania sztuki niskiej czy udawać, że kocha tę wysoką?
Joanna Szczepkowska obnaża nasze słabości. Oddziera maski, które zakładamy na co dzień.
Jeśli nie masz możliwości obejrzenia spektaklu na żywo, zajrzyj na stronę teatru telewizji – nagranie z „Gołej baby” zostało udostępnione za darmo