Przekonanie o tym, że w mniejszych miastach nic się nie dzieje i trzeba jechać do Warszawy, Łodzi, Wrocławia czy Krakowa jest tak duże, że nie dostrzegamy tego, co mamy tuż pod nosem. Tak też było i ze mną, do czego przyznaję się bez bicia. Gdyby nie nagła i bardzo bliska styczność z naszym Centrum Kultury nadal żyłabym w przeświadczeniu, że Skierniewice to miasto, które pod względem kulturalnym nie ma nic do zaoferowania.
Tak samo jak zaskoczył mnie Mad Max, tak samo zaskoczyło mnie miasto, w którym obecnie mieszkam. I które nigdy nie cieszyło się dobrą sławą, jeśli chodzi o wydarzenia. Wielu wieściło upadek Skierniewic i wymarcie życia kulturalnego, gdy okazało się, że zamykają ostatni klub, w którym odbywały się często niszowe, choć bardzo różnorodne i ciekawe koncerty.
Upadek jednak nie nastąpił. Wręcz przeciwnie – życie kulturalne zaczyna rozkwitać, a różnorodność organizowanych wydarzeń może przyprawić o zawrót głowy. I to nie tylko starszych. Nie tylko młodszych, ale i całych rodzin. O różnym i specyficznym guście. Problem jednak pozostaje – nadal wiele osób nie ma pojęcia o organizowanych wydarzeniach. I niekoniecznie jest to wynik braku reklamy (choć i z tym czasem bywa trudno – wiadomo, wszystko kosztuje), ale i przekonania, że Skierniewice to tylko Skierniewice. Nie Warszawa i nie Łódź.
I oczywiście:
Nie zawsze posłuchamy muzyki gwiazd światowego formatu.
Być może nie będziemy uczestniczyć w wielkim festiwalu, który potrwa kilka dni i będzie wypełniony koncertami po brzegi
Być może nie doświadczymy wielkiej wystawy, na której obejrzymy prace słynnych artystów.
Być może nie zawita do nas festiwal filmowy wielkiego formatu.
Nie oznacza to jednak, że mieszkaniec niedużego miasta jest skazany na kulturalny niebyt. Choć nazwiska mniej znane, choć wydarzenia mniejszego formatu, nie oznacza to w żaden sposób gorszej jakości. Często okazuje się, że o zespole czy artyście nie słyszymy, a jego muzyka czy prace wręcz rozpływają się nam po sercu. Nagle okazuje się, że pomimo braku szumu marketingowego i deklaracji o samych naj, zachwyciła nas muzyka, zachwyciła nas praca.
I aby nie być gołosłownym, w Skierniewicach, tym mieście-widmo, mieście na peryferiach kultury, na całe wakacje zaplanowano (niektóre z nich już za nami) trzy koncerty muzyki poważnej w plenerze, seanse kina plenerowego, siedem koncertów zespołów reprezentujących przeróżne gatunki muzyczne, przedstawienia i warsztaty dla dzieci, wystawy czy na zakończenie letnich imprez: turniej Dj-ów. A od września czeka nas niewiele mniej wrażeń, bo oprócz koncertów, stałych form, startuje szkoła musicalowa!
A przecież ile jest takich miast i miasteczek, gdzie organizowanych jest wiele niszowych, choć interesujących wydarzeń? Nawet jeśli to „tylko” lokalni artyści, może okazać się, że wprowadzą nas w zupełnie inny świat, wart każdej spędzonej tam minuty.
Być może problem tkwi w postrzeganiu miejskich domów kultury. Kojarzą się one najczęściej z zajęciami dla dzieci bądź starszych pań. Z warsztatami, malunkami i ewentualnie występami dziecięcych zespołów. Być może kiedyś tak było. Dziś jednak coraz więcej tego typu jednostek idzie z duchem czasu i organizuje wydarzenia, niekiedy fantastyczne, niekiedy perełki. I nawet jeśli coś pójdzie nie tak, nie oznacza to, że dzieje się źle.
Jeśli jesteście właśnie z takiego miasta/miasteczka, jeśli nie dostajecie żadnych materiałów informacyjnych, a sama strona pozostawia wiele do życzenia, pamiętajcie, że taki dom kultury musi mierzyć się z wieloma ograniczeniami finansowymi. Wtedy też wystarczy przejść się do pobliskiej instytucji. I być może zostaniesz mile zaskoczony, a kolejny weekend spędzisz nie w domu, a „na mieście”.
A jak jest u Was?