Ostatnie dni szkoły. Tuż po maturze. Czas, kiedy wydaje się, że wszystko jest możliwe a cały świat stoi otworem. Może pójdziesz do pracy, a może na studia. Nic nie stanie Ci na przeszkodzie, by zrealizować marzenia. No prawie, bo nie każdy dotrwa dnia, w którym może mieć wybór. Owego wyboru może dokonać ktoś zupełnie inny, zmieniając twoje życie na zawsze.
Możesz zniknąć. Albo Twoja koleżanka, może dziewczyna. Nie wiadomo jak, nie wiadomo gdzie. Wysnuwane są kolejne teorie, lecz tak naprawdę nikt nie potrafi złożyć w całość porozrzucanych puzzli. Jak choćby w słynnej sprawie Iwony Wieczorek. A lata mijają, tropy cichną, choć najbliżsi wciąż rozpamiętują każde słowo, każdy gest, każde wspomnienie. Do czasu, gdy coś lub ktoś obudzi ją na nowo, doda nowego kontekstu. „Małomiasteczkowy” Tomasza Duszyńskiego to kryminał, który wyciąga na powierzchnię dawno uśpione demony. Główni bohaterowie, w tym Konrad, syn policjanta prowadzący śledztwo zaginionej dziewczyny sprzed laty, dokopują się do kolejnych śladów. Nim jednak na dobre zabiorą się za rozwikłanie zagadki, muszą zmierzyć się z jeszcze jedną sprawą, już współczesną – zaginęła bowiem młoda dziewczyna, wnuczka jednego z mieszkańców Wiązowa. W jaki sposób łączą się te dwie sprawy? Czy policjanci odnajdą zaginioną dziewczynę żywą, w Polsce, a może podobnie jak to stało się z Kreską, słuch o niej całkowicie zaginie?
I choć obie sprawy mają wspólne punkty, to jednocześnie wydają się być zupełnie niepowiązane. Anka i Konrad mają nie lada wyzwanie, by nie tylko sprostać oczekiwaniom komendanta, ale również prokuratora, który wymaga postępów w śledztwie i sensownych dowodów, lub chociaż rzeczowych poszlak. Tomasz Duszyński sprawnie prowadzi nas przez śledztwa. Nie wykorzystuje makabry, ani szaleńczych pościgów (no może prócz ostatnich stron). To raczej rzetelna próba rozwikłania zagadki. Piszę zagadki, bo choć Joanna, współcześnie zaginiona dziewczyna jest priorytetem, to wszyscy pod skórą czują, że kluczem jest stare zaginięcie Kreski. I to właśnie na starej sprawie skupiają prawie całą swoją uwagę. Tym bardziej, że kolejne wydarzenia tylko podsycają nowe teorie i domysły.
W powieści pojawia się kilka wątków pobocznych, które próbują nakreślić samych bohaterów książki. Mamy więc Konrada, dojrzałego już mężczyznę, który powraca do miasteczka pełnego bolesnych wspomnień. Nie tylko ze względu na zaginięcie koleżanki ze szkoły i to z bliższego grona, ale także z powodu ojca, który choruje, i to bardzo poważnie. Jest też Anka, policjantka, która boryka się z konsekwencjami swoich wcześniejszych, dość lekkomyślnych decyzji. Oczywiście jest też cała sytuacja związana z Kreską. Mimo to niektóre wątki zostały potraktowane po macoszemu, niektóre zostały ledwo domknięte, a rozwiązanie jednej ze spraw może z lekka rozczarować.
Ale polubiłam tę książkę. Dostarczyła mi wszystko, czego oczekiwałam od dobrego kryminału. Mamy śledztwo, mylne tropy, budowanie napięcia, mozolną pracę śledczych. Nie jest to powieść wywrotowa, ale porządnie zrealizowana. Tomasz Duszyński daje czytelnikowi to, czego może oczekiwać wielbiciel kryminałów, który weźmie książkę do ręki i przeczyta opis z tyłu okładki. Bez mydlenia oczu nadmierną ilością zbędnych bohaterów, scen czy nadmiernego eksponowania zbyt wielu problemów społecznych – z czym miałam duży problem w przypadku „Motylka” Katarzyny Puzyńskiej. Jestem zwolenniczką powieści, gdzie mamy wyeksponowany jeden problem, ale dogłębnie przeanalizowany, nie tysiące, które ostatecznie muszą zostać potraktowane po macoszemu. Albo totalną rezygnację z takich dodatków i pozostanie w konwencji zwykłego kryminału.
Tak więc, jeśli potrzebujecie dobrej, strawnej powieści kryminalnej pod kocyk i do herbatki w te coraz zimniejsze dni, to polecam. Szybko przedrzecie się przez te stronice i będziecie ukontentowani.
Egzemplarz książki otrzymany od wydawnictwa Skarpa Warszawska