mecz o wszsytko - recenzja filmu

Bramka po życie…, czyli recenzja filmu „Mecz o wszystko

  23 października, 2022

Coś uwielbiasz i nagle bam. Jeden zły ruch i cały Twój świat rozsypuje się w drobny mak. Byłeś najlepszy, a teraz oglądasz swoich kolegów tylko z boku. Trudno się z tym pogodzić, prawda? Szczególnie, gdy marzysz o karierze piłkarza, w marzeniach kreślisz swoją przyszłość na boisku wśród najlepszych, a to co Ci pozostało to kibicowanie swojemu najlepszemu przyjacielowi. A to nie jest łatwe.


0

„Mecz o wszystko” to film familijny, w którym reżyser Camiel Schouwenaar portretuje młodego chłopaka, Dylana, który w wyniku nieszczęśliwego wypadku zostaje sparaliżowany. W jednej chwili, z najlepszego zawodnika zmienia się w nie potrafiącego się pogodzić ze swoim losem nastolatka. Przechodzi on trudna drogę, podczas której rani nie tylko siebie, ale również najbliższych. Jednak jak to w filmach familijnych bywa, każda droga ma swój szczęśliwy koniec. Tak więc i tu widzowie mogą zobaczyć pełną przemianę chłopca, który musi przeorganizować swoje życie, a przede wszystkim swoje marzenia. Co wcale nie oznacza, że nowe życie może być gorsze. Oznacza to tylko tyle, że będzie inne. Ale może być równie ekscytujące, pełne sportowych emocji i przyjaciół, którzy wcale się od Ciebie nie odwracają.

Mecz o wszystko, czyli piłkarskie marzenia chłopca na wózku

Dylan gra w lokalnej drużynie piłkarskiej prowadzonej przez jego tatę. Co powoduje, że nie zawsze łatwo im było oddzielić role rodzica od trenera, syna od zawodnika. Owe role mieszają się, przez co niektóre decyzje wydają się być dla obu niezrozumiałe. Ojciec dosyć szybko daje do zrozumienia, że Dylan nie ma już czego szukać w drużynie. Jednak robi to w sposób mało empatyczny, „po męsku”, zapominając, że jego synowi właśnie zawalił się świat. On też, jako dorosły, musi dojrzeć i zrozumieć sytuację, w której znalazł się Dylan. I w którymś momencie tak też się staje, choć musi wciąż pamiętać, o tym, że jest nie tylko ojcem, ale także trenerem i że na fanaberie syna musi reagować w zdecydowany sposób.

Chcesz obejrzeć świetny film o relacji ojca z dzieckiem? Zobacz ten tytuł!

Przed wypadkiem Dylan nosił koszulkę z numerem 10, magiczną liczbą, z którą grali najlepsi piłkarze. Sam wyróżniał się na tle swojej drużyny, przyćmiewając swojego przyjaciela Youssefa. Po wypadku to właśnie jego przyjaciel zaczął go zastępować na jego pozycji. Jednak dla Dylana był to cios w serce, znak, że tak naprawdę już może nigdy nie wrócić na boisko. Dlatego też tak trudno było mu oddać swoją koszulkę. Co więcej, za wszelką cenę wciąż chciał grać. Próbował swoich sił jako bramkarz, ale także jako jeden z pomocników na boisku, zmieniając swoje ręce w… nogi. Niestety każda z tych prób ostatecznie kończyła się niepowodzeniem. Choć jednocześnie stawały dla Dylana punktem zwrotnym i przyczyną do dalszych zmian. To właśnie dzięki niepowodzeniu na boisku, ale i wsparciu całej drużyny, udało mu się wreszcie zrozumieć, że pewien rozdział w swoim życiu musi zamknąć. I pójść dalej.

Gdy zamykamy jedne drzwi, okazuje się, że otwierają się przed nami kolejne. Gdy więc Dylan uwolnił swoją głowę, gdy pogodził się ze swoim ograniczeniami, dostrzegł, że ma przed sobą wiele możliwości, a bycie na wózku nie oznacza wcale niedołężności.

Przyjaciele na zawsze

 W całej sytuacji ciężko było nie tylko Dylanowi, ale również Youssefowi. Ten z jednej strony próbował go wspierać, nie tylko słowem, ale także pozwalając mu na szalone pomysły dołączenia do wspólnej gry. Z drugiej, musiał znosić gorzkie słowa, które słyszał od rozczarowanego całą sytuacją Dylana. Lecz jak to w prawdziwej przyjaźni/relacji bywa – wielokrotnie się upada, by tyle samo razy wstać jeszcze silniejszym. Dylan okazał się przyjacielem trudnym, lecz tak naprawdę, czy zachowywalibyśmy się inaczej, gdyby spotkał nas podobny los?

Dlatego też Schoiwenaar pokazuje różne odcienie życia po wypadku. Jego wzloty, jego upadki. Skupia się jednak nie tylko na piłkarskiej karierze Dylana. Pod lupę bierze relacje wśród rówieśników, którzy w jednej chwili w jakiejś części tracą swojego kumpla. Bo przecież to, co do tej pory ich łączyło, przestaje być ich wspólną pasją. Dylan nie może pogodzić się z wykluczeniem, ale oczywiste jest, że już nie może spotykać się z nimi wieczorami na boisku, by pograć w piłkę.

Co więcej, Dylan musi zaakceptować swoje ograniczenia, ponieważ w innym przypadku stawia swoich przyjaciół w trudnych, niebezpiecznych sytuacjach, zrzucając na ich barki odpowiedzialność za jego bezpieczeństwo. A przecież to wciąż banda dzieciaków, którzy po prostu chcą się bawić. Zarówno jedna jak i druga strona musi na nowo znaleźć wspólny język, znaleźć nowe aktywności i nowe sposobności na wspólne spędzanie czasu.

Akceptacja, czyli jestem jaki jestem i jest mi z tym dobrze

Gdybym jednym słowem miała określić film „Mecz o wszystko” byłaby to akceptacja. Akceptacja swojej sytuacji, swoich ograniczeń, ale także zdefiniowanych na nowo relacji. Akceptacja tego, że wypadek nie wykreśla z życia, a je przedefiniowuje. I tego, że pogodzenie się z tym, co spotkało bohatera, może otworzyć przed nim nowe możliwości, nowe drzwi. Oczywiście w przypadku Dylana, konsekwencje wypadku jeszcze nie są aż tak rozległe, jak potrafią być. I w jego przypadku rekonwalescencja czy rehabilitacja i tak nie trwała aż tak długo, jak by mogła trwać. Czasem takie wypadki są tragiczne bądź rzeczywiście na długo eliminują ze zwykłego, codziennego życia, w którym można skupić się na nowych pasjach.

A jednak sam film może dać nadzieję. Na to, że przyjaciele nie uciekną. Na to, że można iść dalej. I że wciąż można odnosić sukcesy. Cieszę się również, że w przeciwieństwie do wielu amerykańskich filmów i schematów, tutaj happy end miał zupełnie inny wymiar. To nie była piłkarska kariera ani operacja, która była cudotwórcza. Tu happy end to coś więcej. To nie tylko proste spełnianie marzeń. Dlatego warto go obejrzeć ze swoimi pociechami, by je uwrażliwić i pokazać, że świat ma wiele odcieni, barw i sytuacji, z którymi trzeba się zmierzyć.

Muszę jednak wrócić do samego filmu, a raczej samej jego realizacji. Fabularnie wszystko gra, choć sam scenariusz idzie trochę na skróty. Oczywiście, „Mecz o wszystko” to film familijny, a więc same portrety postaci nie będą tak wielowymiarowe jak w przypadku kina „dorosłego” (choć jak wiemy i z tym bywa różnie). Zabrakło mi jednak mocniejszych akcentów w innej relacji syn-ojciec, skoro już została wrzucona na ekran. Youssef ma trudny układ ze swoim tatą, który próbuje mocno go pchać do przodu. Jednak jak to zwykle bywa, nadgorliwość rodzica przemienia się w nadmierną krytykę, a to już prosta droga, by relacje z dzieckiem szybko popsuć. Jest to wątek zaznaczony, a nawet rozwiązany, jednak zrobiono go po łebkach. Być może po to, by zapełnić scenariusz. I uzasadnić niektóre zachowania chłopców. Bo i tak za wiele nie wnosi, a mój syn, jako młody widz, w ogóle do tego wątku nie przywiązał wagi.

Aktorsko jest trochę drętwo, anemicznie i ospale, mało dynamicznie. A czasem może nawet nie aż tak emocjonalnie, jakby się mogło spodziewać. Być może efekt ten wzmacnia dubbing (taka forma zawsze mi coś odbiera z filmu). Mimo to, mi jako rodzicowi, trudno było się zaangażować w opowiadaną historię. Ale dla przeciwwagi – mój Młody bardzo polubił film i rzeczywiście film wywołał małą dyskusję na temat tego, co się wydarzyło na ekranie.

Czyli… misja wykonana.

Film „Mecz o wszystko” obejrzałam w ramach festiwalu „Kino dla dzieci” organizowanego przez Stowarzyszenie Nowe Horyzonty

[mc4wp_form id="3412"]

Poster for the movie "Bigman"
Jeszcze nie oceniono!

Mecz o wszystko

Reżyser
Camiel Schouwenaar
Czas trwania
1 h 30 min
Data wydania
21 lipca 2022
Gatunek
Family
Przegląd
Życie Dylana dotychczas kręciło się wokół biegania i strzelania goli. Dopingowali go w tym ulubiony youtuber i tata, który trenował jego drużynę. Rezolutny napastnik nie potrafi pogodzić się z tym, że nagle musi zacząć poruszać się na wózku inwalidzkim. Podczas rehabilitacji wylewa siódme poty, ale wszystko wskazuje na to, że już nigdy nie będzie profesjonalnym sportowcem. Musi jeszcze pogodzić się z tym, że to nie on, a jego przyjaciel Youssef jest teraz liderem zespołu. Chłopiec odnajduje jednak motywację do działania, a ograniczenia stają się jego niezwykłą siłą
Wpis powstał w ramach tematu: Ambitne dzieciaki - na sportowoAmbitne dzieciaki - na sportowo