Dziurka naszej pani z Lapy, czyli warsztaty wiecznego oburzenia

  28 lutego, 2018

Tłoczno. Gorąco. Ksiądz wymawia ostatnie słowa w trakcie mszy. Zgromadzony tłum już ledwo wytrzymuje napięcie. Pot ścieka po czole, a przecież gdzieś w tle majaczy ten kształt… Ten najwspanialszy ze wszystkich.

To już. Przed turystami i wiernymi otwierają się wrota do nieba, mając przynieść im ukojenie. Bowiem tym symbolicznym przeciskaniem się przez szczelinę człowiek rodzi się na nowo – oczyszcza się z wcześniejszych grzechów i wyzbywa wszelkich trosk.

Ta szczelina to…

„dziurka” naszej pani z Lapy. Wagina, krótko mówiąc. Czy jednak to wypada? Nie dość, że głośno o niej mówić, to jeszcze się przez nią przeciskać?!

To jednak nie przypadek, bo gdy cofniemy się do paleolitu, znajdziemy prehistoryczne szczeliny, których ściany przedsionka wymalowane były czerwoną ochrą. Lub symbol mandorli czy inaczej migdału, orzecha, który rozsypywano na zaślubinach, by młoda para cieszyła się płodnością. Jego jednoznaczny kształt przypomina kobiecy narząd rozrodczy i tak też był kojarzony w czasach przedchrześcijańskich.

I wagina zniknęła. Jej wizerunek został wchłonięty, podobnie jak pozycja kobiety w społeczeństwie. Oglądaliście serial „Vandal” na Netflixie? Doskonale pokazuje, jakie penisowe rysunki zdominowały nie tylko szkolne zeszyty, ale i przestrzeń publiczną. Tablice, łazienki, kartki papieru, mury, mosty, pociągi. Wszędzie, gdzie tylko znajdzie się odrobina powierzchni płaskiej, penis pojawia się we wszelkich słownych i graficznych odmianach. W „Vandalu” dostrzeżono tak subtelne różnice jak brak lub obecność włosków na jądrach…

I w weekend czytam sobie o warsztatach rysowania… cipki. Dla mnie to oznaka buntu. A trochę przekory i ironii, by pokazać nieco odmienny punkt widzenia. Bo przecież skoro w Kawasaki, na południe od Tokio może być święto penisa (to już niedługo, bo początku kwietnia! Można szykować figurki, maskotki i inne przedstawienia swej ulubionej części ciała) to czemu wagina ma zostać skazana na spuszczenie w kanale naszej wyobraźni?

Na Manhattanie na ścianie namalowano wielkiego penisa. Ale nie takiego, którego znasz ze szkolnych zeszytów, lecz którego wizerunek jest bardzo bliski naturze. Nawet żył nie zabrakło! Mural przetrwał kilka dni, by pozostać już tylko mglistym wspomnieniem.

I te warsztaty. Oczywiście, dość szybko pojawiły się głosy niezadowolenia. Wrzeszczący panowie wyzywający od feministek od tych bab, co się i w głowach, i w dupach poprzewracało. Rysować cipki? Wolności się zachciało. Ano zachciało. Bo to normalna rzecz. Rzecz, której unikamy w rozmowach, na obrazach, a przecież bez niej nie byłoby nic. I to dosłownie.

Czytam „Unorthodox”, książkę, w której seks jest tematem tabu. U Chasydów, ortodoksyjnych Żydów, nawet własne ciało stało się czymś zakazanym. Czymś, co poznają dopiero narzeczeni chwilę przed ślubem. A jak wiadomo, małżeństwo trzeba skonsumować. Co jednak, gdy nie wiemy, gdzie jest pochwa, a na swoje nagie ciało nigdy nie patrzyliśmy? Co, gdy jedynym obrazem w głowie mężczyzny jest obraz nagiego chłopca, z którym wzajemnie się masturbował. Bo przecież do dziewczyn nie można się zbliżać. Chyba że do żony i tylko wtedy, gdy jest czysta.

„-No wiesz, ich uczą na zajęciach przedmałżeńskich, żeby zrobić to szybko, zanim stracą odwagę, a my się wystraszymy. Więc po prostu wepchnął, wiesz? Ale nie w to miejsce. Skąd miał wiedzieć? Nawet ja nie wiedziałam na pewno, które to miejsce”

– str. 256, Unorthodox, Deborah Feldman

We mnie same warsztaty nie obudziły żadnych negatywnych emocji. A raczej zaciekawienie. W połączeniu z książką „Unothordox” nasunął mi się szybko jeden wniosek. Jeśli nie wiemy zbyt wiele o swoim ciele, to jak możemy dbać o siebie? O swoje relacje? Jak możemy zapobiegać chorobom i reagować na ich symptomy?

1/3 Polek nie wie, jak zbudowane są ich narządy rozrodcze. Gorzej wypadają panowie. Na świecie liczba ta wzrasta do niemal połowy populacji. I gdy jedni będą się oburzać na zaśmiecanie przestrzeni publicznej, ja będę głośno krzyczeć: brak edukacji krzywdzi. Wszystkich.

Oswajać. Oswajać. Oswajać. Ukrywanie, zakrywanie, udawanie, że coś nie istnieje, prowadzi tylko dewiacji, zaburzeń, ale przede wszystkim do zbędnego poczucia wstydu, gdy pojawiają się problemy.

Może to tylko ze mną coś jest nie tak?

Może to moja wina?

Może powinienem_nam mocniej się starać?

Jakkolwiek to ordynarnie brzmi: uwolnijmy swoje cipki. I penisy.

Róbmy to tylko z głową. I wiedzą o konsekwencjach. I czy będziemy malować jedne czy drugie – nie ma to znaczenia. Gdy tylko pomiędzy obojgiem jest równowaga. I szacunek.

A dla oburzonych mam tylko jedną radę: spokojnie, to tylko rysunek. Jakich wiele wśród nas. Na ilość penisów nikt nie narzeka.
Chcesz ich więcej? Przeczytaj wpis o.. Picassie

 

Źródła:

 

[mc4wp_form id="3412"]


%d bloggers like this: