Stanisław Wyspiański, krakowski artysta i przedstawiciel Młodej Polski, jeszcze przed świętami pobił rekord. I to jaki! Jego obraz „Macierzyństwo” sprzedano za zawrotną sumę ponad 4 milionów złotych! Gdyby Wyspiański żył pewnie złapałby się za głowę, podobnie jak ja teraz.
Ale to dobrze. Bo znaczy to tylko tyle, że w polską sztukę warto inwestować. I patrzcie, to wcale nie żadne współczesne bazgroły. Jest i matka. Jest i dziecko. I piękna matczyna więź. Obraz, który anonimowy nabywca kupił za 4 366 000 zł, to „Macierzyństwo” z 1904 roku.
Praca Wyspiańskiego przedstawia jego żonę, Teodorę Teofilię Pytko. Była to miłość zaskakująca, choć przecież już zdarzały się i takie mezalianse. Przyjaciele Wyspiańskiego brali za żony chłopki. W końcu to Młoda Polska i słynne „Wesele”, o którym tyle mówi się w szkołach. Tu jednak największą sensację budziły różnice charakterów. Ona, gburowata, rubaszna, prosta, zwyczajna kobieta ze wsi. On, wrażliwy inteligent, niespokojny duch, wypełniony twórczą mocą. Do tego nieślubne dziecko Teodory z krakowskim prawnikiem. Na tyle była to dziwna miłość, że o ich poznaniu krążyły różne plotki. Jedna z nich, pełna romantyzmu, sugeruje, że Stanisław poznał Teodorę, gdy ta, będąc w ciąży, chciała rzucić się z mostu. Podobno stworzyła Wyspiańskiemu kochający dom, dała mu trójkę dzieci i pozwalała tworzyć. Znajomi i rodzina nigdy jej nie zaakceptowali. Zarzucali brak troski o męża i samolubność czy rozrzutne wydawanie pieniędzy. A mimo to Teodora należycie wykonywała swoje obowiązki. Nie interesowała się sztuką i poszerzaniem wiedzy, więc Wyspiański nie musiał z nią rywalizować, a całą energię mógł przelać na własne prace. Była gospodarna, dbała o pobierane przez Wyspiańskiego zaliczki, tantiemy i wszelkie wynagrodzenie. Do końca jego dni była przy nim i troskliwie opiekowała się dziećmi.
Gdy jednak przyjrzymy się obrazom, na których przedstawia żonę (z dziećmi), to czy rzeczywiście mógł jej nie kochać? Czy było to jedynie małżeństwo z rozsądku, a… nawet z litości (jak niektórzy sugerowali) by zabezpieczyć przyszły byt swoim dzieciom? Wylicytowane „Macierzyństwo” to pełen czułości obraz miłości matki do dziecka. Poza znana każdemu rodzicowi, gdy po ciężkiej batalii stoczonej z dzieckiem, bierze je na kolana i przytula, by wreszcie doszło do harmonii, pojednania i wyciszenia. Gdy Twoja pociecha po raz kolejny bada granice i uczy się radzić ze złością, Ty cierpliwie czekasz aż owa złość przejdzie. A później razem próbujecie się zrozumieć. Przytulając się i okazując swoją miłość.
Stanisław Wyspiański miał oko. Do chwytania chwil, które na obrazie były niczym zdjęcie zrobione z ukrycia. Postaci w naturalnych pozach i sytuacjach. Tu mamy matkę z synkiem (Stasiem) o wyraźnych, pięknych niebieskich oczach. Zamiast oczu skierowanych na oglądających, matka przymyka oczy przytulając synka mocno do siebie, gdy chłopiec, lekko jeszcze naburmuszony spogląda gdzieś w dal. Niby na nas, a jednak to nie oglądający staje się obiektem zainteresowania. Być może dzięki pastelom, które pozwalały Wyspiańskiemu na szybkie malowanie, nauczył się również patrzeć i zatrzymywać to, co często nam umyka.
Spójrzcie jeszcze na kolory, które wykorzystał artysta. Zestawił czerwień i róż matki z niebieskim wdziankiem chłopca. Znalezienie harmonii, ujarzmienie dziecięcej energii i emocji. Matczyna miłość i spokój, jaki można odnaleźć w jej ramionach. Im dłużej patrzysz na obraz, tym więcej dostrzegasz tu emocji. A tylko ktoś wrażliwy i bliski mógłby uchwycić taką chwilę. Bez póz, bez ustawiania. Sama naturalność.
Przed chwilą sama trzymałam syna na kolanach. Dokładnie tak jak przedstawił artysta. Dokładnie z tym samym spojrzeniem dziecka. Ja oczy przymknięte, syn wtulony we mnie. To było po kolejnym przypływie złości. Bo nie ta szklanka, bo słomka za krótka. Ale to minęło. Wyciszyliśmy się i znów możemy normalnie się bawić. Bez krzyku i awantur.
Wyspiański kochał swoje dzieci. Co zresztą widać na kolejnych obrazach. A to śpiący Staś, a to znudzona Helenka wpatrująca się w wazon. Wszystko naładowane dziecięcością, a nie erotycznym podtekstem, jak to ma miejsce u niektórych artystów. Dziecko u Wyspiańskiego jest po prostu dzieckiem. Pełnym fantazji, ciekawości, bujającym jeszcze gdzieś w obłokach. Matka jest czuła i kochająca, dająca z siebie wiele miłości i ciepła.
Długi czas myślano, że obraz „Macierzyństwo” z 1904 r zaginął. W 2007 roku został zakupiony na aukcji za 600 000 zł, po czym złożono go depozycie Muzeum Narodowym w Warszawie.
Obraz matki i dziecka, niezależnie od tego, w jakich czasach żyjemy, pozostanie ten sam. Bo i ta miłość się nie zmienia.