Beksińskiego impresje, czyli spektakl Kryptonim 27 – wywiad z twórcami

  16 października, 2016

Jak przybliżyć twórczość Beksińskiego, a jednocześnie uhonorować jego działalność? Jak pokazać publiczności, że wyobraźnia sanockiego artysty nie ograniczała się tylko do tanich chwytów i okresu fantastycznego? Jak dotrzeć głębiej, pokazać więcej, a jednocześnie nie wpadać w banał?


4

Odpowiedzi należy poszukać w spektaklu/balecie „Kryptonim 27” przygotowanym przez Art Color Ballet na weekend wielkiego otwarcia w Krakowie. To było ogromne przedsięwzięcie: rok przygotowań, zaangażowanie najlepszych specjalistów od animacji, dźwięku, uzdolnionego kompozytora czy, a może przede wszystkim, niesamowitych tancerzy zespołu. Nad całym projektem czuwała Agnieszka Glińska, która świat wyobraźni Beksińskiego przekuła w scenariusz i reuchome obrazy. Choreografia, kostiumy, bodypainting, animacje i muzyka – wszystkie te elementy oderwały widza od rzeczywistości. Ja sama przyłapywałam się na tym, że na dłuższe chwile zatracałam się w tańcu i dźwiękach. Po spektaklu emocje pozostały jeszcze na długo, a wiele na dobre wpisały się w pejzaż wspomnień. Pani Agnieszka udowodniła tylko, że w sztuce nie ma granic i balet może stać się doskonałym przekaźnikiem twórczości Zdzisława Beksińskiego.

dsc_5907

Po spektaklu udało mi się porozmawiać z samą Agnieszką Glińską, reżyserem i dyrektorem artystycznym Art Color Ballet oraz Nikolą Kołodziejczykiem, kompozytorem:

Paulina: Beksiński przyszedł do Pani czy wizja spektaklu narodziła się dużo wcześniej, a otwarcie galerii stało się tylko pretekstem?

Agnieszka Glińska: Sztukę Beksińskiego znałam dużo wcześniej, natomiast w związku z relacjami artystycznymi, jakie realizował Art Collor Ballet z Nowohuckim Centrum Kultury, dostaliśmy zaproszenie do stworzenia spektaklu. Zespół jest znany z projektów taneczno-plastyczno-muzycznych i tworzenia form malarstwa ożywionego. Stąd też najprawdopodobniej dyrekcja stwierdziła, że jesteśmy najlepszym zespołem, który mógłby się podjąć takiego zadania. Pomysł narodził się w jednym momencie: otwieramy galerię Zdzisława Beksińskiego, a Art Collor Ballet stworzy spektakl. Ja sama uwielbiam syntezę rożnych dziedzin sztuki, żywej muzyki, tańca, malarstwa. Zaprosiłam do współpracy Nikolę Kołodziejczyka do stworzenia całego projektu muzycznego. Pracowaliśmy razem nad scenariuszem, nad projektem wszystkich scen, przesyłaliśmy sobie nawzajem materiały: Nikola ścieżki dźwiękowe mnie, a ja jemu obrazy, wizualizacje, jak to może wyglądać. Prowadziliśmy długie, rozmowy i testy ze specjalistami od animacji: Szymonem i Pawłem Kamykowskimi i powoli drobnymi kroczkami tworzyła się cała kreacja. A w pewnym momencie zaskoczyło: tak, to będzie ciekawy projekt, warty realizacji.

Czy najpierw powstawała muzyka, obrazy, a może wzajemnie się to uzupełniało?

Agnieszka: Rytm całemu projektowi nadawały obrazy Zdzisława Beksińskiego, które były gotową materią, aby stworzyć scenariusz. Pozostała tylko kwestia wybrania odpowiednich dzieł i wymyślenia o czym ma być spektakl, jak najlepiej pokazać Beksińskiego i jak dokopać się głębiej, nie tylko do tego, jak jest postrzegany przez pryzmat malarstwa ale także fotografii, rysunku , jego listów i opowiadań. Wszyscy znają Beksińskiego z apokaliptycznej wizji świata ale  on sam nie nadawał tytułów  swoim pracą i wręcz nie chciał się wypowiadać na temat tego, co namalował. Jego sztuka sama za siebie mówiła. Stad też scenariusz oparliśmy na kanwie, że mają to być pewnego rodzaju impresje, natomiast oczywiście te światy musiały się przenikać. Beksiński był miłośnikiem muzyki, co było dla nas również wyznacznikiem poszukiwań. Muzyka do spektaklu musi być doskonała, rewelacyjna, dlatego też musieliśmy zaprosić jednego z najlepszych kompozytorów, Nikolę Kołodziejczyka. I tak to się potoczyło.

Jak tworzyło się muzykę do dość nietypowego spektaklu jakim jest Kryptonim 27?

 Nikola Kołodziejczyk: To była fascynująca praca, ponieważ proces tworzenia był bardzo organiczny, co się rzadko zdarza w takich produkcjach. W produkcjach baletowych muzyka jest pierwsza, a choreografia dopasowywana jest do muzyki. A tutaj pracowaliśmy w zasadzie wspólnie przez cały czas. To znaczy, ja inspirowałem się pomysłami choreograficznymi, wizualizacjami, obrazami, które dostawałem od Agnieszki. Oczywiście mieliśmy jej scenariusz, zresztą bardzo konkretny, natomiast relacje pomiędzy muzyką a choreografią, realizacja tego celu, czyli jak to muzycznie opowiedzieć – wszystko to było bardzo spójne. W tym sensie, że niektóre sceny rozpoczynały się pomysłem muzycznym, inne rozpoczynały się pomysłem wizualizacyjnym, a bardzo dużo scen powstawało w głowie Agnieszki. Rozmawialiśmy o tym, jak muzyka może pomóc w tym, by pomysł choreograficzny pokazać. Dla mnie była to fascynująca podróż, bo normalnie jako kompozytor siedzę sobie w jednym pomieszczeniu i raczej konwersuje sam ze sobą. A tutaj mogliśmy konwersować wspólnie, a przecież w takiej produkcji bierze udział 40 osób. To nie są sami muzycy, to nie jest orkiestra symfoniczna, to osoby z różnych działów, zupełnie odrębnych, innych.

Beksinski-Agnieszka-Glinska-Nikola-Kolodziejczyk

Podobno przygotowania do spektaklu trwały rok…

 Agnieszka: Tak, trwały prawie rok, łącznie z koncepcją, która mniej więcej narodziła się w październiku 2015. Wtedy mniej więcej padł pomysł, że spektakl powstanie. Dla mnie było to wyzwanie – jak wymyślić scenariusz. Pierwsza kierunek: Sanok, w końcu tam jest największe Muzeum Zdzisława Beksińskiego, spotkanie z dyrektorem Banachem, długie rozmowy, opowieści, narodziny pomysłu na tytuł, drążenie tematu od podszewki. Bardzo chciałam poznać kogoś, kto blisko znał Beksińskiego, kto mógłby nas troszkę naprowadzić na trop. Bo oczywiście, obrazy coś mówią, podpowiadają, ale nie chciałam robić czegoś tylko i wyłącznie przez pryzmat obrazów, a chciałam sięgnąć głębiej. Stąd opowiadania, listy, muzyka, której słuchał Beksiński i którą tworzył. Większość skasował, zostały dwa, trzy nagrania ale to wszystko nadało charakter, wskazało, czym się fascynował, co go ciekawiło. Beksiński chciał być reżyserem, widać to w jego obrazach, są mocno teatralizowane. Oparliśmy się o teatr absurdu, jego fascynacje Gombrowiczem, Kafką, Lemem i takim nawiązaniem do wielopoziomowego postrzegania rzeczywistości. Naprowadziło nas to na pewien trop, że można zrobić spektakl, który działa na wielu poziomach, który wchodzi w pewnego rodzaju relacje, taneczne, muzyczne, scenograficzne, wizualizacje. Pojawiło się więc kilka podpowiedzi, ale była to też długa droga, aby przekopać się przez wszystkie materiały. Myślę, że Beksiński jest publiczności znany i nieznany. Trzeba trochę pogrzebać, aby odszukać i zrozumieć, co nam chciał powiedzieć.

Już w tym momencie można powiedzieć, że spektakl odniósł sukces. Spodziewaliście się tego?

Agnieszka: Do projektu zostały zaproszone osoby bardzo uzdolnione. Zarówno Szymon i Paweł Kamykowscy są fantastyczni w swojej multimedialnej działalności. Szymon dodatkowo gra w zespole Nikoli, jak i tworzy wizualizacje, a także ma bardzo duże wyczucie w fotografii, animacji, filmie. Wszystkie projekcje, które można było obejrzeć podczas spektaklu, powstały u nas w studiu z udziałem panów Kamykowskich. Od początku mieliśmy nastawienie, że tworzymy coś fajnego. Gdy usłyszałam pierwsze utwory Nikoli, stwierdziłam, że nie może być inaczej.

Teraz tylko trzeba wydać płytę ze ścieżką dźwiękową ze spektaklu.

Agnieszka: Mam nadzieję, że powstanie, bardzo na to liczę. Myślę, że publiczność po wysłuchaniu naszego koncertu, taką płytę chętnie by zakupiła. Stąd tez mam nadzieję, że z projektem ruszymy dalej, że zarówno będzie powtarzany w Nowohuckim Centrum Kultury, jak i zostanie zorganizowana trasa po Polsce, a może nawet po świecie. Beksiński jest tego wart. Mam nadzieję, że powstanie taki projekt, dzięki któremu publiczności na całym świecie będziemy mogli pokazać, że Polska ma się czym chwalić, ma swoich rewelacyjnych malarzy, uzdolnionych kompozytorów i choreografów i potrafimy tworzyć na wysokim poziomie.

Nikola: Dzięki dyrekcji Nowohuckiego Centrum Kultury, mogliśmy sobie pozwolić na planowanie profesjonalnego spektaklu, na światowym poziomie. Szczególnie jeśli przejdzie się przez pewien pułap funduszy, a także technicznego planowania. Mamy świetną ekipę techniczną, świetną grupę akustyków. Jako kompozytor mogłem pozwolić sobie na więcej, bo wiedziałem, że będzie to dobrze zrealizowane, co nie zawsze się udaje. Jest wiele spektakli, które mają świetne pomysły, ale nie docierają do widza ze względu na pojawiające się techniczne problemy. My nie musieliśmy zawężać się do minimalistycznej koncepcji, mogliśmy korzystać z pełnego spektrum barw, mogliśmy pokazać to, co Agnieszka wymyśliła.

Agnieszka Glińska –  założycielka zespołu Art Color Ballet, pionierka sztuki bodypaintingu w Polsce, tancerka i choreograf, działająca w wielu obszarach sztuki: tańca, bodypaintingu i fotografii.

Nikola Kołodziejczyk – polski pianista jazzowy, kompozytor, zdobywca Fryderyka w kategorii „Fonograficzny debiut roku – muzyka jazzowa” za płytę Chord Nation

I ja mam nadzieję, że Kryptonim 27 zobaczymy jeszcze nie raz. I nie tylko w Krakowie!

[mc4wp_form id="3412"]
Wpis powstał w ramach tematu: Beksińskitemat-beksinski


%d bloggers like this: