Muzyczne Śniadanie na trawie – muzyka klasyczna w wydaniu light

  19 lipca, 2016

Filharmonia to miejsce, które dla wielu wydaje się być niedostępne. A to z powodu wysokich cen, a to przeświadczenia, że to miejsce elitarne. Rezygnujemy więc z niezwykłych doświadczeń z przeświadczenia, że muzyka klasyczna w Filharmonii to kultura dla wybranych. Czasem jednak to, co wydaje się nieosiągalne, przychodzi do nas samo. I tak też się stało w moim mieście, w Skierniewicach, gdzie Centrum Kultury i Sztuki przygotowało świetną inicjatywę: „Muzyczne Śniadanie na trawie”.


2

Dlaczego niezwykłe? Bo z dala od Filharmonii. Z dala od budynków, które mogłyby nadać sztywne ramy. Z dala od garniturów i białych koszul. Za to z rowerami i kocem pod pachą. Z dzieckiem za rękę, które mogło w każdej chwili pobiegać po trawie. Bo „Muzyczne Śniadanie na trawie” to doskonałe połączenie luźnej atmosfery parkowych spacerów i muzyki klasycznej, która przez prawie godzinę umilała czas zebranych.

Magiczna chwila, na którą skusiło się wiele osób. W końcu ile trafia się okazji, by bez zobowiązań, za darmo, posłuchać świetnego wykonania „Czterech pór roku” Vivaldiego? Niewiele. A na pewno jeszcze mniej, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że Skierniewice to nieduże miasto, w którym ilość inicjatyw kulturalnych będzie dużo mniejsza niż w Łodzi, nie wspominając już o Warszawie.

Tak więc Filharmonia przyszła do nas, do parku, do altany. Głównymi bohaterkami niedzielnego spotkania były członkinie zespołu Apertus Quartet, którym towarzyszył  skrzypek Maciej Łabecki – koncertmistrz filharmonicznej orkiestry Filharmonii Łódzkiej im. Artura Rubinsteina. Artyści dostarczyli mi i wszystkim zebranych niesamowitych wrażeń. Przestrzeń parkowa zamieniła się na chwilę w prawdziwą oazę muzyki, która oprowadzała nas po czterech porach roku.

Nic dziwnego, że kompozycja Vivaldiego jest jednym z najpopularniejszych utworów muzyki klasycznej. Oddziałuje na wyobraźnię chyba wszystkich, bez względu na stopień wtajemniczenia. Wystarczyło popatrzeć na niemowlaki (których wcale mało nie było), które bardzo żywo reagowały na muzykę, zmianę tempa czy nastroju. Namalowane przez muzyków dźwięki wprawiły w doskonały nastrój, pobudzając zmysły, kreatywność i przelewając ogromne pokłady energii w słuchaczy.

Taka forma aktywności i uczestnictwa w kulturze okazała się idealna dla rodzin z dziećmi. Rodzice mogli bez skrępowania słuchać wygrywanych utworów, a dzieci nawet bawiąc się i nie zwracając uwagi na koncert, nie przeszkadzały pozostałym słuchaczom. Rodzice nie musieli ze stresem reagować na płacz dziecka, choć te przez cały koncert w ogóle nie protestowały. Najprawdopodobniej same zahipnotyzowane słuchały skrzypiec, altówki czy wiolonczeli.

Nie będę Was zachęcać do odwiedzania Skierniewic, gdyż większość z Was pewnie ma do nas kawałek drogi (a szykują się jeszcze dwa koncerty!). Poszukajcie jednak czy w Waszej okolicy nie ma muzyki klasycznej w takim wydaniu. Bo wakacje to idealny czas na organizację koncertu na świeżym powietrzu. W tak doborowym gronie. W tak przyjazny sposób.

Jeśli chcielibyście posłuchać wszystkich części „Czterech pór roku” zachęcam Was do odwiedzenia Ninanteki

Ja jestem zachwycona. I liczę, że takich inicjatyw będzie coraz więcej. U nas w mieście, jak i w całej Polsce.

Wybralibyście się na taki koncert, a może uczestniczyliście w podobnym?

 

[mc4wp_form id="3412"]


%d bloggers like this: