Master - Olgierd Świerzewski

„Master”, Olgierd Świerzewski – recenzja książki. Korporacyjny wyścig szczurów, zemsta i samotność

  16 lipca, 2016

Człowiek, który ma władzę staje się niebezpieczną istotą. Wbrew pozorom nie musi to być władza polityczna. Częściej niż urząd państwowy, więcej do powiedzenia mają pieniądze. Nic więc dziwnego, że „Master” Olgierda Świerzewskiego opowiada o świecie korporacji finansowej, która potrafi przeprowadzać operacje przynoszące kilkaset milionów złotych, dolarów – wszystko jedno. Liczą się tylko zera na koncie. Im więcej, tym lepiej.


6

Choć z drugiej strony, Świerzewski idzie dalej. Gdy już toniesz w milionach, zaczynasz grać. Nie na giełdzie, nie w pokera, a z ludźmi i ludźmi. Chcesz czuć nie tylko władzę pieniądza, ale władzę nad ludzkim losem. Dążysz do celu za wszelką cenę, nawet jeśli ta cena jest bardzo wysoka. Liczy się ambicja, czasem osobista zemsta. Nie zważasz na nic, bo wróg jest tylko jeden – człowiek. W żadnym momencie nie liczą się osobiste relacje, bo gdy staniesz się zbędny, a nie daj Bóg staniesz się przeszkodą, szybko zostaniesz usunięty. Często w mało subtelny sposób.

Aleks Rymer to główny bohater powieści „Master”. Urodził się w Polsce, w Warszawie, jeszcze w czasach komunizmu. Studiował w Wielkiej Brytanii, gdzie studia załatwił mu znienawidzony ojciec. A później poszło z górki. Ostatecznie trafia do Green Stone, wielkiej korporacji nowojorskiej, która ma oddziały rozrzucone po całym świecie. Aleksa poznajemy w dniu, w którym dowiaduje się, że ma rozpocząć pracę w polskiej, a dokładniej warszawskiej filii firmy. I tak też historia zatacza koło. Rymer jest zaskoczony tym, jak zmieniła się stolica, a jednocześnie, jak szybko powróciły do niego wspomnienia o Niej. I to właśnie Ona przewija się przez cały jego pobyt w Polsce. To właśnie Ona, pierwsza kochanka, ukształtowała go jako mężczyznę. Wprowadziła w świat sztuki, nauczyła spontaniczności, a przede wszystkim pokazała mu świat seksu i tym samym odebrała niewinność.

Ona powraca w najmniej oczekiwanych momentach. Nie fizycznie, ale we wspomnieniach. Ona staje się swego rodzaju bagażem, ale i przeszkodą w utworzeniu prawdziwego związku. Świerzewski pokazuje bohatera, który jest bezwzględny w każdej sytuacji. Nawet jeśli chodzi o uczucia. Nawet jeśli chodzi o kobietę. Zawsze przeprowadza zimną kalkulację, w której to musi widzieć korzyści z danego układu. Czy to chodzi o zaspokajanie pożądania, czy erotycznych fantazji, czy wykrzesanie najlepszych umiejętności w pracy. Nieważne. Ważne, by on czuł władzę, by nie inwestował czasu w związek, który nie wnosi do jego życia nic. I oczywiście w żadnym przypadku nie możemy mówić o miłości. Bo tę część zagarnęła Ona. A on od chwili, w której się rozstali, zdaje się być odporny na wszelkie uczucia.

Aleks Rymer to mocna osobowość. I to właśnie na jego osobowości skupia się autor. Owszem, w tle przewijają się wielkie transakcje, intrygi, ale tu nie chodzi o to, by zaczarować czytelnika światem wielkich pieniędzy i zakulisowych rozgrywek. To przede wszystkim powieść, w której Świerzewski pokazuje człowieka pozbawionego jakichkolwiek zasad etycznych, o destrukcyjnym wpływie na otoczenie i innych ludzi. Jest to opowieść o wielkiej ambicji, o osobistej zemście i złu, które jak mroczny pasażer musi zostać nakarmione.

I choć sam Aleks Rymer nie uważa się za złego człowieka, gdyż każdy swój czyn potrafi świetnie uargumentować, to czytelnik nie ma żadnych wątpliwości. Z drugiej jednak strony, nawet i ja chwilowo uległam czarowi jego postaci. Nie wydawał mi się ani nadto brutalny, ani mocno zdegenerowany. Można go było utożsamić z wieloma innymi pracownikami, którzy próbują w różny sposób utorować sobie drogę na szczyt. Gdy jednak zaczynają cierpieć niewinni ludzie, zaczynamy zastanawiać się, czy jednak dobrze ulokowaliśmy nasze uczucia. Świerzewski często odkrywa przed nami myśli i fantazje bohatera, bo zresztą większa część książki opisana jest z perspektywy głównego bohatera. Możemy dowiedzieć się o wymyślnych torturach czy brutalnych scenach, w których to Rymer byłby oprawcą. „Master” przypomina wtedy „American Psycho”, tyle że same fantazje nie znajdują ujścia w rzeczywistym świecie. Dość szybko nasuwa się jeden wniosek – do czego może prowadzić praca w korporacji. A może nie tylko w korporacji? Może takie właśnie jest współczesne życie? Przypomnijmy sobie serial „House of Cards”…

W końcu większość z nas coraz częściej musi stawać w wyścigu szczurów. I choć najbardziej widoczne jest to właśnie w korporacyjnych open space’ach, to przecież z rywalizacją za wszelką cenę spotykamy się niemal na każdym kroku. Wysoki poziom stresu, dążenie do dużego majątku, myśli, które najlepiej zamknąć w ciemnym zakamarku umysłu. Aleks Rymer to nagromadzenie negatywnych cech, uwypuklenie problemu współczesnego świata. Nie oznacza to jednak, że my czytelnicy, możemy całkowicie odciąć się od bohatera. Wręcz przeciwnie. A nawet jeśli nie on, to zawsze pozostają młodzi menadżerowi, którzy są jeszcze nie do końca skażeni, ale na pewno wciągnięci w niebezpieczną, korporacyjną grę.

W książce pojawia się dużo seksu. Nie tylko jako spełnianie pragnień Aleksa, ale także jako klucza, który otwiera wiele drzwi. Seks staje się tu przedmiotem, rzeczą na sprzedaż, którą można handlować w różny sposób. Cielesność i pieniądze są wytrychami, które mogą dać ogromną władzę, ale i pozwolić wpędzić się w pułapkę. Zaślepiają i odbierają zdrowy rozsądek. Olgierd Świerzewski w jednej powieści pokazał wiele mechanizmów, które rządzą osobami pragnącymi władzy objawiającej się w różnoraki sposób. A i tak największym wyzwalaczem ludzkich słabości jest zemsta. Zemsta, która może doprowadzić do wielu tragedii.

Książka „Master” zachwyca. Ujęciem tematu ukazanego z wielu perspektyw. Autor pokusił się, by stosować nie tylko narrację pierwszoosobową, ale także narratora wszechwiedzącego, który przedstawia nam innych aktorów teatru Aleksa Rymera. Jest to o tyle ciekawy zabieg, że czytelnik ma możliwość zobaczenia szerszego kontekstu całej sytuacji, a także zobaczenia, jak decyzje jednego człowieka, wpływają na życie wielu innych, które wplątały się w sieci zastawione przez głównego bohatera.

Książka zachwyca, ale ma swoje mankamenty. Momentami wydawała się zbyt długa, a rozterki Rymera niepotrzebne. Jak dla mnie powieść zyskałaby dużo, gdyby choć trochę ją odchudzić. Cała historia zyskałaby więcej dynamiki, która utrzymałaby uwagę czytelnika na najwyższych obrotach. Niepotrzebne wydaje się też nagromadzenie przywołań licznych tytułów ze świata filmu, literatury czy nawet samej sztuki. Oczywiście pokazuje to wiedzę autora na temat tego, co obecnie jest trendy w świecie kultury, a jednocześnie prezentuje gust samego bohatera, a jednak miałam wrażenie, że nie do końca było to potrzebne. Bardziej podobały mi się subtelniejsze nawiązania niż wymienianie po przecinku ulubionych twórców i dzieł, które stworzyli. Podobnie rzecz się miała z obecną sytuacją w Polsce czy na świecie. Z jednej strony czytelnik ma możliwość zorientowania się w czasie i przestrzeni, z drugiej wydawało się to doklejone na siłę. Tak jakby autor chciał w jednej powieści o kondycji człowieka pokazać zbyt dużo.

Jak się jednak domyślacie, książkę „Master” gorąco polecam. Bo choć dosadnie pokazuje człowieka wspinającego się po korporacyjnej drabince, to jednocześnie przeraża. Zbyt wiele rzeczy możemy dostrzec w nas samych lub najbliższych. A to może zacząć uwierać. I nie dawać o sobie zapomnieć.

Tytuł: Master
Autor: Olgierd Świerzewski
Wydawnictwo: Muza
Data premiery: 18 maja 2016
Moja ocena: 7/10

Za przesłanie egzemplarza do recenzji dziękuję wydawnictwu Muza

[mc4wp_form id="3412"]