Bo bez Smutku świat już nie byłby taki sam, czyli „W głowie się nie mieści”!

  5 lipca, 2015

Zastanawiałeś się kiedyś, co dzieje się w głowie nastolatki, z którą właśnie siedzisz przy kolacji i pytasz, jak minął dzień w szkole? A co dzieje się wtedy w Twojej głowie?


0

Radość. Smutek. Gniew. Odraza. Strach. Pięć głównych emocji zasiadających w centrum dowodzenia. No i rzecz jasna wspomnienia w postaci kul, transportowanych wyciągami. Kraina marzeń, a nawet cmentarzysko. A pewnie wydawało Ci się, że już wszystko wiesz o funkcjonowaniu mózgu? Bo przecież czytałeś o różnych jego obszarach, neuronach, impulsach. I nawet jeśli skończyłeś studia medyczne na nową animację Pixara „I w głowie się nie mieści” musisz się udać. Sam bądź z pacholęciem. Jak wolisz – w żadnym przypadku nie będziesz się jednak nudzić. No może w niektórych momentach, które mogłyby być odrobinę skrócone. Ale takiego pomysłu i takiej realizacji nie możesz przegapić w te wakacje.

Wróćmy jednak do emocji. Wszystko zaczyna się od Radości. Pierwsze uśmiechy dziecka. Szybko jednak pojawia się Smutek, przez który niemowlę zaczyna płakać. Później zaczyna się robić ciasno, gdyż centrum dowodzenia zapełniają jeszcze Gniew, Odraza i Strach. Wydawałoby się, że prawie wszystkie te emocje kojarzą nam się z czymś złym. A jednak okazuje się, że są one potrzebne. I tylko razem tworzą wspaniały zespół umożliwiający podejmowanie słusznych decyzji. Boleśnie przekonuje się o tym Riley, która właśnie przeprowadza się z rodzicami do San Francisco. Za sobą zostawia starą szkołę, przyjaciół z dzieciństwa i drużynę hokeja. Wszystko jest dobrze, gdy cała piątka razem sprawuje swoje rządy. Tylko Smutek nie potrafi się odnaleźć do końca w nowej sytuacji. Aż w pewnym momencie Smutek oraz Radość znikają i mają kłopoty z powrotem do bazy. Tak zaczyna się historia, w której świat rzeczywisty miesza się z abstrakcyjnym. Prowadzone są dwie równoległe opowieści. Raz widzimy co dzieje się z Riley, a raz oglądamy zwariowaną podróż Radości i Smutku. Podróż, która zmienia wszystko.

Twórcom „W głowie się nie mieści” udało się przedstawić dwie istotne rzeczy i to w barwny, bajowy sposób. Bez zadęcia, plecenia banałów i wplatania górnolotnych słów. Dziecko ma okazję zobaczyć jak funkcjonuje mózg, a przede wszystkim zrozumieć emocje, które nim targają. Jednak ważniejsze jest samo przesłanie filmu. Radość nie do końca rozumie po co potrzebna jest Smutek. Nie wie, jaką rolę ma pełnić, skoro dzieciństwo to same chwile radości, wygłupów, miłości. Niebieskie kule sprawią, że Riley będzie nieszczęśliwa, a przecież już sama przeprowadzka jest trudna dla wszystkich. Jednak podróż, którą odbędzie Radość ze Smutkiem przyniesie nieoczekiwane dla wszystkich wnioski. Jest to ważna podróż dla głównodowodzących, dla głównej bohaterki, ale przede wszystkim dla nas, rodziców i dzieci. Niby jako dorośli rozumiemy nasze emocje, potrafimy nad nimi panować. Często jednak zapominamy, że każda z nich jest równie ważna. Przestajemy rozumieć dziecko, chcąc by było wiecznie radosne. Że ma nam zapewniać tylko chwile szczęścia. A przecież gniew, strach czy nawet smutek są nieodłącznym elementem nie tylko dorosłego życia, ale także dziecięcego świata.

Aby nie było. „W głowie się nie mieści” to nie tylko ważna lekcja dla małych i dużych. To również zbiór trafnych spostrzeżeń. Jak choćby znikanie wspomnień. Jak choćby abstrakcyjne myślenie. Jak choćby tworzenie naszej osobowości. I oczywiście poznamy niewidzialnego przyjaciela Riley z dzieciństwa. Mnie jednak najbardziej ujęła wytwórnia filmowa. I dziś, gdy przebudziłam się po jednym z koszmarów, od razu przypomniały mi się sceny z filmu. Można jednak wymieniać mnóstwo momentów, które warto zapamiętać. I za pewne z tego względu „W głowie się nie mieści” na długo pozostawi konkurencję w tyle.

Troszkę się jednak obawiam, że najlepiej na bajce będą bawić się rodzice, którzy są w trakcie wychowywania bądź już wychowali dzieci. I w ogóle dorośli, którzy dostrzegą wiele niuansów nieosiągalnych jeszcze dla dziecka. Szczególnie dla takiego 5-latka. „W głowie się nie mieści” będzie bardzo dobrą animacją dla dzieci w wieku głównej bohaterki (11-latki). Nieco młodsze też zrozumieją główne założenie filmu. Myślę jednak, że już 7-latka, a może nawet 8-latka niekoniecznie zrozumie intencję twórców. Przynajmniej tak to odebrałam widząc miny niektórych dzieciaków znajdujących się na sali. Niby się podobało, niby się śmiały i dobrze bawiły, jednak nie dostrzegły tego geniuszy, który będą widzieć dorośli. I zapomniałabym, pod koniec powstrzymywałam się od łez. Bo przecież publicznie nie wypada płakać. Tyle że ja już nie mogłam. I łzy popłynęły.

Wiecie, że na nowej konsoli dostarczonej do centrum dowodzenia, gdy cała historia dobrze się kończy, pojawił się nowy przycisk „Dojrzewanie”. Podobno nieważny. Ale czy na pewno?

Tytuł: W głowie się nie mieści
Rok: 2015
Gatunek: animacja, komedia

recommendation2

[mc4wp_form id="3412"]


%d bloggers like this: