Jak przekonują nas komedie romantyczne wszelkiej maści bycie w związku to radości, może czasem smutki. Ale i tak ostatecznie kończące się happy endem. Pokazywani są młodzi i piękni, dla których każdy dzień jest nowym wyzwaniem. Twórcy rzadko jednak wybiegają w przyszłość, unikając trudnego, lecz jakże oczywistego aspektu naszego życia – dojrzewania (w związku), starzenia i pojawiania się rutyny. Czasem dają dojść do głosy teściom, którzy przestrzegają młodych przed małżeństwem. Że mężczyzna przestaje się interesować, a kobieta staje się zrzędą. To tyle – żadnych głębszych refleksji. Zdarzają się jednak takie perełki jak „Dwoje do poprawki”, gdzie widz musi zmierzyć się z rzeczywistością. I choć nie jest to lekka komedia, jak sugeruje plakat, z pewnością jest to film, który należy i warto obejrzeć. Niezależnie od wieku i stażu „małżeńskiego”.
31 lat – tyle trwa małżeństwo Kay (Meryl Streep) i Arnolda (Tommy Lee Jones). Kay jako przykładna żona codziennie rano przygotowuje śniadanie, następnie proponuje zestaw obiadowy, by uzyskać zgodę na jego przygotowanie. On, Arnold, zjada śniadanie, beznamiętnie i odruchowo całuje żonę, a następnie wychodzi do pracy. Po powrocie, jedzą razem obiad, ona zmywa, on ogląda programy związane z golfem. On zasypia, ona go budzi, a później razem udają się do sypialni… Oddzielnych sypialni.
I w tym tkwi problem. Codzienność staje się przytłaczająca, a oddzielne łóżka, ba, oddzielne pokoje sprawiają, że Kay nie wytrzymuje. Chciałaby coś zmienić, zerwać z rutyną, poczuć dawną pasję i uczucie. Dlatego też wykupuje tygodniowy turnus u znanego psychologa – terapeuty od par. To on pomaga im odnaleźć siebie. Ale czy na pewno?
Filmowi bliżej do dramatu niż komedii. I dobrze, choć twórcy nie zapomnieli o wkomponowaniu elementów humorystycznych. Jako widzowie uczestniczymy w rodzinnym dramacie. Nie takim, gdzie małżonkowie rzucają się do gardeł, ale takim, gdzie wydaje się, że wszelkie uczucia znikły, a jedyną rzeczą, która obecnie ich łączy, to wspólny dom. I jest to dramat, który dotyka większą część małżeństw z wieloletnim stażem. Częściej niż przemoc czy alkoholizm. Wbrew pozorom, nie jest to problem, którego nie należy bagatelizować. Ani udawać, że nie istnieje. Gdyż rutyna i zanik bliskości może zniszczyć nawet najmocniejsze uczucie. I jak pokazują twórcy filmu, nie oznacza to, że małżonkowie zaczną szukać nowych partnerów, by ostatecznie wdać się w nic nie znaczący romans. Czy jednak po kilku latach niebytu związku, można jeszcze żyć normalnie?
Jestem w związku. Ale nie kilkunastoletnim. Nie wiem jeszcze jak skończy się moja droga. Wiem natomiast, co dzieje się wokół mnie. I co powoduje szara rzeczywistość, obowiązki w pracy czy wychowywanie dziecka. Wiem, bo obserwuję i chciałabym nie popełniać tych samych błędów. Tylko jeszcze nie wiem, czy tak naprawdę uda mi się ich uniknąć. W innym przypadku, skończę jak Kay i Arnold. W końcu będących samych, z ogromem czasu, który odzyskali po odchowaniu dzieci. Nie potrafią jednak tego czasu spożytkować. Nie potrafią sami wzniecić ognia. Jedno, w tym przypadku Kay, stara się walczyć o dawną „świetność”, drugie akceptuje obecny stan rzeczy.
Film staje się kameralną, chwilami, bardzo intymną opowieścią dwojga dojrzałych ludzi. Nie ma tu akcji i gagów, które będą później powtarzane przez kolejne pokolenia. Jednak ta intymność, ta prywatność, którą jako widzowie naruszamy, czyni z filmu niezwykle silną pozycję. „Dwoje do poprawki” to doskonała okazja na zmierzenie się z przyszłością (w przypadku młodych i zakochanych) lub teraźniejszością (dla osób z bagażem doświadczeń). Produkcji zarzucano niepotrzebne sceny seksu czy zbliżeń (np. w kinie). Jednak wydaje mi się, że są to zarzuty bezpodstawne. Bo czy dwoje dorosłych ludzi, nawet dojrzałych, nie może czuć pożądania, pragnąć bliskości? Dla wielu było to sprowadzenie całej walki o związek do poziomu seksu – jednak dla mnie był to symbol odbudowy małżeństwa. Nie zawsze wystarczy przyjaźń i obecność drugiej osoby. Czasem potrzebny jest również kop, namiętność, odbudowa uczuć, które kiedyś połączyły dwoje obcych sobie ludzi. Wraz z seksem Kay i Arnolda pojawiło się zaufanie we wspólną przyszłość, ale co najważniejsze – dawna bliskość.
Jednak „Dwoje do poprawki” nie byłoby tak świetną propozycją, gdyby nie popis dwójki aktorów Meryl Streep oraz Tommy Lee Jones. Film należał do nich i tylko do nich. Byli autentyczni, a jednocześnie tworzyli niesamowity duet. Jestem pod wrażeniem gry aktorskiej Meryl Streep (to już chyba normalne), ale i Tommy Lee Jonesa, który świetnie wykreował postać zgorzkniałego, zobojętniałego faceta, który po pracy włącza telewizor, a następnie idzie spać. I to ciągłe zrzędzenie o drożyźnie i wydawaniu pieniędzy. Tej dwójce wierzyłam w każdej scenie – przez chwilę można było pomyśleć, że o to śledzimy prawdziwe małżeństwo, które boryka się ze swoimi problemami. Równie dobrze film mógłby być sztuką teatralną, w której występuje tylko dwóch aktorów.
Czy polecam? Zdecydowanie. Jest to film, który powinny obejrzeć wszystkie pary – młode i dojrzałe. Te zakochane i te ze stażem – jest to film, który jako nieliczny pokazuje dramat codzienności. Nie uwikłany w przemoc i zanurzony w alkoholu, ale ten, który może spotkać każdego z nas, jeśli zapomnimy po co tak naprawdę zaczęliśmy być z drugą osobą.
Tytuł: Dwoje do poprawki
Rok premiery: 2012
Gatunek: dramat, komedia