Terence Koh – artysta kontrowersyjny

  22 maja, 2012

Dziś po raz pierwszy postanowiłam przybliżyć sylwetkę jednego z popularnych w Stanach Zjednoczonych artystów. Prace 32-letniego kanadyjczyka, Terence’a Kocha, są sprzedawane w cenie nawet po kilkadziesiąt tysięcy dolarów za sztukę. Co go wyróżnia spośród innych artystów współczesnych?


6

Gdzieś pomiędzy…

Z pewnością Terence Koh nie trzyma się sztywno jednej dziedziny sztuki. Czyni go to wszechstronnym i oryginalnym artystą, wykorzystującym różne środki przekazu w zależności od tematyki i historii jaką chce przekazać. Tworzy zarówno magazyny i książki własnoręcznie wykonane, wydruki, fotografie, rzeźby. Ma na swoim koncie liczne performance jak i instalacje. Wiele z prac oscyluje pomiędzy oryginalnością, kontrowersyjnością, bardzo często zahaczając o pornografię.

Terence Koh uczestniczył w licznych wystawach, z których wiele było samodzielnymi pokazami. Szokują i dają do myślenia. Nie można przejść obok nich obojętnie, choć niektóre z nich początkowo daje skąpy przekaz. Chwila zastanowienia i voila! Świat Koha to świat symboliki, ale i dosłowności. Zmysłowości jak i przekraczania granic. Z jednej strony mamy do czynienia z pracami wydającymi się kreacją osoby niespełna rozumu, z drugiej oglądamy interesujące spojrzenie na rzeczywistość. Według mnie – nie wszystkie prace są arcydziełami, powiedziałabym wręcz – są tworem chorej wyobraźni, która nie może pojąć współczesnego świata. Czasem mam wrażenie, że twórca śmieje się z nas, z oglądających, którzy na siłę doszukują się w jego pracach czegoś więcej. Jednak niektóre prace uważam za niesamowite i przede wszystkim odważne.

Od obrazu Boga do obrazu samego siebie

Jednym z obrazów nie przemawiających do mego serca i wyobraźni jest „God (Dirty in the Blind), stworzony w 2007 roku i pokazany na wystawie w Londynie. Obraz powstał na skutek halucynacji i wizji Boga. Dla mnie – jedynie czarna przestrzeń wypełniona szarą farbą. Kilka kresek, wręcz bazgrołów, które mają pretendować do dzieła sztuki (!)

Jedną z interesujących wystaw, w której brał udział Koh była ta, odbywająca się w Berlinie. „LIT” to wspólna prezentacja kilku artystów, którzy tchnęli światło w abstrakcyjne (choć nie zawsze) rzeźby. W ten sposób powstało bardzo ciekawe widowisko światła wykorzystanego przede wszystkim do podświetlenia formowanego obiektu. Praca samego Koha nie wyróżniała się oryginalnością lecz w połączeniu z innymi idealne wpasowała się w otoczenie:

Koh stworzył wraz z grupą artystów instalację, którą można było oglądać w Los Angeles w 2009 roku. Tutaj znów wykorzystał podświetlaną rzeźbę umieszczoną na czarnym tle. Tym razem jednak, prócz samego obrysu dodał również napis:

W 2009 roku w Berlinie miała miejsce wystawa o nazwie „Story Without a name”. Terence Koh tym razem przygotował „klasyczne” trójwymiarowe rzeźby. Ścieżka do nieba – tak się zowie dzieło wykonane z wosku, styropianu, gipsu, pomalowane ciemną farbą. U góry widnieje ręka wyciągnięta ku niebu.

Podobna, tyle że jasna:

Jak Yin i Yang. Dobro i zło. Ciemność i jasność…

Terence Koh zainteresował mnie rzeźbą „Boy By The Sea”, która przedstawia muskularnego chłopca pokrytego pęcherzami i ozdobionego uszami królika/zająca. Całość utrzymana jest w białej kolorystyce, a rzeźbę przykrywa prześcieradło, przez które prześwitują kontury. Efekt – specyficzny klimat i mroczna (mimo jasnych kolorów) interpretacja.

W jego pracach bardzo często można znaleźć… półki. Półki, które różnią się między sobą detalami i wyrzeźbionymi elementami. Nierzadko pojawiają się „zwisające” figurki, przez co płaszczyzna staje się miejscem swobodniejszej interpretacji.

I w końcu przechodzimy do chyba ulubionego tematu artysty – rzeźb ludzkich, które modyfikuje w jednym bądź kilku miejscach. Sięga po świętość, łamiąc tabu i bulwersując ludzi. W jego pracach widać ciągłe nawiązania do religii, szczególnie chrześcijaństwa i katolicyzmu. Nie są to z pewnością dzieła, które znalazłyby fanów wśród wyznawców – wręcz przeciwnie, prowokują, wręcz budzą wstręt i nierzadko obrażają uczucia religijne. Często przedstawia siebie lub postacie, które jego przypominają. Nie wiem czy jest to oddanie chwały swojej osoby czy wręcz przeciwnie – wskazywanie jak człowiek jest niedoskonały. Rzeźby mężczyzn, które wyszły spod „dłuta” Koha są dalekie od ideału…

Fotografie artystysty przepełnia ciemność i zagłada. Trudno dostrzec tu optymizm czy jakąkolwiek pochwałę rzeczywistości. Czerń i biel, apokalipsa, ponury klimat – w sumie te kilka słów odnosi się nie tylko do zdjęć, ale i całej twórczości Terence’a Koha. W każdej pracy czuć unoszącą się śmierć – niezależnie czy podejmuje polemikę z przeszłością, teraźniejszością czy przyszłością. Nawet jeśli patrzymy na sterylną biel, która bądź co bądź pojawia się bardzo często czy w rzeźbach czy performance’ach, z bliska dostrzegamy szczegóły, które to piękno niszczą. Przyglądając się dziełom Koha, przychodzą mi na myśl wiersze poety Charles’a Baudelaire’a, co pociąga za sobą oczywiste nawiązania do nurtu naturalizmu oraz turpizmu.

W jego dorobku nie brakuje instalacji, bogatych w szczegóły, zajmujących sporą przestrzeń. Każdy element ma znaczenie i swoje miejsce.

Zdjęcia pochodzą ze strony www.peresprojects.com

[mc4wp_form id="3412"]


%d bloggers like this: