Strachy na Lachy czyli koszmary z dzieciństwa

  24 lipca, 2014

Cykl „Bezsenne środy” Olgi na blogu Wielki Buk zainspirował mnie do popełnienia dzisiejszego wpisu. Wpisu może nie tyle literackiego, co bardziej osobistego. Jako że wszystkiego strachy i lęki zaczynają się w dzieciństwie, postanowiłam cofnąć się w czasie i przypomnieć sobie, co robiło na mnie wrażenie na tyle duże, by w nocy budzić rodziców, którzy musieli czuwać, bym bezpiecznie dotarła i wróciła z łazienki.


6

Wszystko zaczęło się od…

Chodziłam do przedszkola. Miałam może 5-6 lat. Pokój dzieliłam z rodzicami. Wraz z rodzeństwem mieliśmy do dyspozycji piętrowe łóżko. Byłam o tyle w dobrej pozycji, że spałam u góry, co dawało mi doskonały punkt obserwacyjny. Niestety miało to również swoją niezbyt przyjemną stronę, gdyż kilka razy obejrzałam w telewizji coś, czego 5-latek widzieć nie powinien. Winić rodziców nie mogę, gdyż udawałam doskonale i zawsze myśleli, że smacznie śpię.

Pewnej felernej nocy, w telewizji grali Crittersy. Nie wiem, którą część, ale w tej chwili nie wydaje mi się to istotne. Pamiętam za to, że wyglądając spod kołdry, oglądałam co drugą scenę, a mój strach powiększał się do niewyobrażalnych rozmiarów. W ten sposób nabawiłam się fobii, zaczęłam budzić rodziców, a gdy przeprowadziliśmy się do nowego domu i miałam oddzielny pokój z braćmi, zawsze musiałam spać jednym z nich. I niestety, ja musiałam spać od ściany, bo przecież critersy wyjdą spod łóżka i mnie zjedzą. Najwyżej zjadłyby młodszego brata. Ale wtedy nie było mi go żal.

Strach przed Critersami pozostał mi chyba do 10 roku życia (wiem, strasznie długo!), do czasu, gdy rodzice wyszykowali dla mnie pokój. Wtedy pojawił się strach przed zupełnie innymi rzeczami….

Mój pokój był jednym z najdalej wysuniętych pomieszczeń tj. osoba, która wchodziła na podwórko, najpierw mijała okna mojego pokoju, a dopiero później stawała przed drzwiami wejściowymi. Przeprowadzka do nowego pokoju zaczęła się z nową pasją – namiętnym oglądaniem Archiwum X. Zakochałam się w tym serialu, jednak nie wiedziałam, że moja wyobraźnia będzie podsuwać mi takie obrazy… Za każdym razem, gdy zasypiałam, bałam się, że przylecą Obcy, wylądują u nas na podwórku i mnie porwą (tak, tak, to nie żart!). Dlatego też nie zasnęłam w pokoju, dopóki zasłonki szczelnie nie zasłaniały okna. Nie mógł zostać żaden prześwit! Najgorsze były jednak okresy, gdy mama zabierała zasłonki do wyprania – wstyd się przyznać przed rodzicami, że boję się zielonych stworków. Dlatego też zawsze zmykałam na te dwa, trzy dni do pokoju braci pod pretekstem czytania im książek czy też innych głupot.

Tak dotrwałam do lat 15…

Wtedy też miałam już w pokoju mały telewizor, w którym mogłam oglądać to, co chciałam. Ostrożnie dobierałam repertuar (pamiętam jak po kryjomu oglądałam American Pie – a przy scenie z szarlotką trzymałam mocno pilot na wszelki wypadek, gdyby mama weszła znienacka do pokoju), jednak filmy sensacyjne i thrillery coraz częściej pojawiały się na tapecie. Wtedy też wkręciłam sobie nową historię (przecież natura nie znosi próżni, prawda?). Tym razem nie obcy, a włamywacze wtargną do domu, zastrzelą mnie i resztę rodziny. I przyznam, że ten strach pozostał mi do dziś. Nadal boję się zostać sama w domu – słyszę wtedy każdy dźwięk, każde skrzypnięcie a zasypianie jest dla mnie największą torturą.

W międzyczasie poznałam pierwszą książkę horror, przez którą bałam się pójść spać. Przez nią przez jakiś czas kończyłam czytać jakąkolwiek powieść wcześniej niż mama lub tata poszli spać. Nie był to King, ale Masterton i jego „Zwierciadło Piekieł”. Oczywiście czytanie po nocy, gdy wszyscy spali, dodawało książce dodatkowego klimatu, jednak nie przewidziałam, że tak się wkręcę w historię, że znów pójście do łazienki będzie dla mnie istnym horrorem….

 

A Wy czego baliście się w dzieciństwie? Jakie książki lub filmy zrobiły na Was tak duże wrażenie, że nie mogliście spokojnie zasnąć? Piszcie w komentarzach lub stwórzcie własne wpisy 🙂  

[mc4wp_form id="3412"]


%d bloggers like this: