Za oknem szaleje mróz sięgając nawet -29 stopni. Śnieg sypnął tak, że w niektórych regionach trzeba się przedzierać przez zaspy. Najchętniej zaszylibyśmy się w domu, z ciepłą herbatą w jednej dłoni i z książką w drugiej. Idealnym towarzyszem w taką pogodę jest kryminał. Na dodatek skandynawski! A co powiecie na to, by przenieść się w zupełnie inny rejon? I jeszcze zamiast rasowego kryminału przeczytać wystąpienia jednego z najsłynniejszych adwokatów?
„Śmierć w rzece Kura i inne zagadki kryminalne” to zbiór nietypowy. I przy tym niełatwy. Niełatwy, bo nie jest to opowieść śledztwa, przygotowań do procesu czy potyczek sądowych, jakie znamy z filmów, seriali lub książek. Jest to natomiast zbiór mów wygłoszonych w obronie klientów Spasowicza. Niezwykle dokładnych, logicznych, popartych przystępnym tokiem rozumowania. Czytając owe mowy, które zresztą zaliczane są do arcydzieł sztuki oratorskiej, zaczynamy wierzyć albo w niewinność oskarżonych bądź ich niewielki udział w przestępstwie. Każda mowa do cna wyczerpywała stawiane zarzuty i odpierała je niczym dobrze naoliwiona maszyna, u której nie usłyszymy żadnego zgrzytu.
Włodzimierz Spasowicz – polski adwokat w sądzie rosyjskim
Kim był ów adwokat, który potrafił przez kilka godzin wygłaszać przemówienia? Urodził się w 1829 roku w miasteczku Rzeczyca, w polskiej rodzinie mieszczańskiej mieszkającej na Białorusi. Włodzimierz Spasowicz uczęszczał do gimnazjum w Mińsku, by następnie ukończyć studia prawnicze w Petersburgu. Napisał jeden z najlepszych podręczników prawa karnego prezentującym nowatorskie podejście w wielu kwestiach, jednak nie zyskał on akceptacji władz. Tym samym Spasowicz zamknął sobie drogę kariery naukowej, ale dzięki temu rozpoczął działalność jako adwokat. Obrońcą okazał się wybitnym, zyskując nawet tytuł „króla adwokatury”.
(Nie)oczywiste sprawy sądowe
5 różnych spraw. Tyle zebrano ich w tomie „Śmierć w rzece Kura”. Dotykają one przeróżnych kwestii: od działań politycznych przez utopienie, skończywszy na morderstwie. Pojawiła się sprawa niesubordynowanego żołnierza oskarżonego przez oficera o niewykonanie rozkazu czy młodej prostytutki uwikłanej w zabójstwo.
Każda z tych spraw opiera się na innej formie obrony. Bowiem Spasowicz nie zawsze za wszelką cenę udowadniał niewinność oskarżonych. W końcu cała sztuka polega na tym, by prócz ukazania w jak najlepszym świetle swych klientów, wybrać optymalną drogę procesu. Czy to poprzez wywalczenie łagodniejszej kary czy to uniewinnienia.
Śmierć w rzece Kura
Zaczynamy jednak od pierwszej sprawy, gdzie Spasowicz na ponad 100 stronach (proszę sobie wyobrazić, ile musiała trwać ta mowa w sądzie!) punkt po punkcie próbuje obalić oskarżenie i dowieść niewinności swego klienta. Nie jest to jednak prosty proces, bowiem dotyczy Niny Andriejewskiej, która utopiła się w rzece Kura. Przynajmniej tego próbuje dowieść obrońca Dawida Czchotuy, powołując się na autorytety świata nauki, ale przede wszystkim żelazne zasady logiki. Oskarżonemu zarzucano zabójstwo Niny Andriejewskiej, jednak nie było żadnych bezpośrednich dowodów na popełnienie danego czynu. Gdyby wsłuchać się w argumenty obrony, trudno nie przyznać racji Spasowiczowi. Tym bardziej, że był to typowy proces poszlakowy, gdzie to właśnie logika i prawidłowe powiązanie faktów może wskazać zabójcę bądź też… udowodnić zwykły, choć oczywiście nieszczęśliwy wypadek. Jest to też doskonała okazja, by spojrzeć na śledztwa prowadzone w kryminałach z innej strony. Tam bowiem znamy tylko jedno oblicze, tu poznajemy drugie, już nie tak oczywiste.
Sprawa Niny Andriejewskiej od razu skojarzyła mi się z naszą polską, głośną sprawą: zaginięcia Ewy Tylman. Ciało znaleziono w rzece, podejrzanego zatrzymano, lecz i w tym przypadku dowodów jako takich brak. Teraz prokurator jak i obrona muszą przedstawić logiczny ciąg zdarzeń wykorzystując zebrane poszlaki, by dowieść winy bądź niewinności postawionego przed sąd człowieka. Warto poznać opowiadanie Spasowicza, choćby z tego względu, by od razu nie wydawać osądów wobec oskarżonego, który mógł, ale nie musiał dokonać zabójstwa. Warto zobaczyć, jak zebrane poszlaki mogą być w różny sposób interpretowane i jak można nagiąć je do własnej narracji. Dotyczy to zarówno prokuratora jak i obrońcy.
Gdy prostytutka jest jak cielę
Wybaczcie mi to sformułowanie, ale właśnie taką linię obrony przyjął Spasowicz, gdy reprezentował Aleksandrę Awdiejewę, panią lekkich obyczajów. Młoda dziewczyna, która od 15 roku życia pracowała w domach publicznych, uzależniona od osób będących w hierarchii nad nią, nie mająca kawałka swojego kąta i nie mająca nawet kopiejki, którą mogłaby zaoszczędzić, została wplątana w zabójstwo. Włodzimierz Spasowicz wcale nie dowodził, że ta oto kobieta nie dokonała zarzucanych jej czynów. Wręcz przeciwnie dokładnie opisał zbrodnię i udział Awdiejewy. Jednocześnie jednak ukazał ją jako istotę, która nie potrafi samodzielnie myśleć, a polecenia wykonuje bez jakiegokolwiek zastanowienia. Wykazał, że wpływ miało na to trudne dzieciństwo, a następnie wejście w świat brudny, wypełniony złymi wzorcami, w którym Awdiejewa jako nastolatka musiała się odnaleźć.
„Kim jest potwór? Jest istotą odmienną od spotykanych w naturze, jest w nim coś niezwykłego. Jest zagadką. Jeśli stwierdzą panowie, że Awdiejewa jest potworem, to zamiast problemu będzie zagadka, a potem powstaną takie oto pytania, Co zrodziło takiego potwora? Czy myślał i czuł tak jak wszyscy ludzie?”
– str. 162
Awdiejewa w obliczu faktów staje się potworem, bo kto z zimną krwią, bez żadnego wykrzywiania twarzy rozpakuje walizkę i wyjmie gnijącego trupa? Spasowicz, choć mówi o tym wszystkim, to jednocześnie uczłowiecza Awdiejewę, nadając jej ludzkich cech i udowadniając, że jest to kobieta, która nigdy nie miała styczności z dobrymi wzorcami. Oczywiście nie zdradzę Wam, jaki wyrok wydał ostatecznie sąd. Trzeba dowiedzieć się samemu!
Rosyjskie oblicze
Przemowy Spasowicza to jednak nie tylko prawo. To nie tylko (nie)sprawiedliwe wyroki. To również wgląd w rosyjską duszę i mentalność. Oczywiście, mamy do czynienia z ludźmi, którzy zadarli z prawem, a więc nie są idealnym wzorcem do poznania, ale… przy odrobinie uwagi można wyłuskać informacje o obyczajowości nie tylko rosyjskiej, ale także XIX-wiecznej. Choćby w sprawie żołnierza:
„Nieprzyzwoitość polegała na tym, że wszedł do jej mieszkania w samej koszuli, nie miał kurtki (…). Jeśli chodzi o nieprzyzwoitość to jest ona rozumiana bardzo różnie. Osobę z własnej sfery traktujemy inaczej niż osobę z niższej sfery. Jeżeli mężczyzna z wyższej sfery wejdzie do pokoju gościnnego tylko w koszuli, to ludzie jego kręgu mogą się na niego obrazić. Ale Diemientiejew mimo że jest absolwentem wyższej uczelni, jest wszakże tylko szeregowym (…) i nie poszedł dalej niż do przedpokoju. Daniłowa poczuła się obrażona, że szeregowy śmiał wejść do przedpokoju tylko w koszuli.”
– str. 181
W innej sprawie, Włodzimierz Spasowicz zdradza swoją sympatię do narodu polskiego. Gdzie indziej możemy przeczytać o zachowaniu kobiet w towarzystwie. Dowiadujemy się co nieco o wolności prasy.
To jest tylko 5 spraw. I aż. „Śmierć w rzece Kura” to doskonała odskocznia od kryminałów. Oczywiście nie ma tu wartkiej akcji, ale warto poświęcić uwagę „opowiadaniom”. By zobaczyć, jakie sprawy rozpatrywano w XIX wieku, jak można bronić oskarżonych i jak można być doskonałym mówcą. Nie jest to lektura łatwa, ale na pewno owocna.