Starzy, ale jeszcze żywi
Co może się wydarzyć, gdy za pisanie książki weźmie się prawie 84-letni staruszek mieszkający w holenderskim domu starców? Co się stanie, gdy dodatkowo postanawia nie narzekać, a do tego mówić zawsze prawdę i nie chować się pod zasadami uprzejmości i dobrego wychowania? W końcu przez te kilkadziesiąt lat był miły i grzeczny, a na starość wypadałoby w końcu powiedzieć kilka słów osobom, które zaszły mu za skórę. Choćby jednej z pań, która codziennie rano przy kubku kawy opowiada o swoich chorobach, połykając ostentacyjnie pokaźny zestaw leków.
Poznajcie Hendrika Groena, który pod pozorami nieśmiałości ukrywa ostre pióro i cięty język. Czy jednak jego plan prowadzenia dziennika z jednoczesnym dotrzymaniem noworocznych obietnic zostanie rzeczywiście wprowadzony w życie? Jak się okazuje Hendrik Groen, choć stary, to jeszcze jary, więc i potrafi cieszyć się życiem, jakie mu pozostało. Pomagają mu w tym przyjaciele, szczególnie Evert, który lubi dowcipkować i swe dowcipy wypróbowywać na innych (jeśli kojarzycie serial New Girl i Winstona Bishopa, to wiecie, co mam na myśli). Wraz z wybraną grupką przyjaciół zakładają klub StaŻy. W ramach jego działalności organizują sobie wycieczki: bliższe i dalsze, ale (prawie) zawsze atrakcyjne. Korzystają z życia tyle, ile jeszcze mogą. I nie przejmują się ograniczeniami, które narzuca im stan zdrowia.
„Małe eksperymenty ze szczęściem. Sekretny dziennik Hendrika Groena, lat 83 i 1/4” to przede wszystkim zapis zwykłej codzienności. A jednak codzienności nietypowej, bo dziejącej się za murami domu opieki. Bo dotyczącej ludzi starych, o których najchętniej byśmy zapomnieli. Albo przynajmniej rzadko się z nimi stykali. Czytamy więc o drobnostkach. O kolejnych pogrzebach. Wizytach u lekarza czy… uśmierconych przez ciasto rybkach. Wydawałoby się, że taki dziennik nie może być ciekawy. W końcu opisywać każdy dzień, gdy nie chodzi się już na imprezy, nie ma wokół biegających dzieci czy nawet codziennie się nie pracuje? A jednak jest interesujący, bo sam Groen wydaje się intrygującą postacią. Dzieci nie ma. Z żoną już nie ma żadnego kontaktu, gdyż cierpi na jedną z chorób psychicznych. Co może ciekawego spotkać 80-latka na skraju jego życia, gdy nawet nikt go nie odwiedza?
Okazało się, że i 80-latek może na swój sposób interesująco opisywać rzeczywistość. Może poznać nowych przyjaciół, a także… zakochać się. Może próbować na własną rękę prowadzić śledztwo dotyczące nieprawidłowości ośrodka oraz czerpać radość z przejażdżki skuterem elektrycznym. Życie, nawet na starość, może być piękne, choć cały czas trzeba mierzyć się z przyziemnymi problemami. Groen martwi się więc, jak tu panować nad swoim pęcherzem, by któregoś dnia mieszkańcy ośrodka nie zobaczyli u niego plamy na spodniach. Pragnie również godnie odejść, ale nawet w Holandii z eutanazją nie jest tak prosto, jak mogłoby się wydawać. Zresztą jest to jeden z głównych problemów poruszanych w dzienniku, szczególnie gdy „niemoc” dopada jego bliskich przyjaciół. W takim przypadku trudno się dziwić, że człowiek starszy chce po prostu godnie żyć, ale i godnie odejść. Nie marzy mu się z pewnością leżenie, czekanie, uzależnienie od humoru pielęgniarek i pielęgniarzy. Chce być samodzielny, a gdy to mu zostanie odebrane…
Po „Były sobie świnki trzy” bałam się kolejnej książki, która ma w swym założeniu bawić. Okazało się jednak, że „Małe eksperymenty ze szczęściem” nie tylko bawią, ale robią to w sposób inteligentny. I choć autor wielokrotnie bazuje na uprzedzeniach i stereotypach w stosunku do ludzi starszych, to pisze w tak uroczy sposób, że trudno opanować uśmiech na twarzy. Co ważniejsze, książka nie tylko wprawia w świetny nastrój, to jednocześnie uczy pokory wobec starości. Wobec ludzi, którzy muszą funkcjonować w społeczeństwie nastawionym na sukces, pośpiech, otoczonych technologią.
Jestem na tak. Zdecydowane tak. Książka bawi, ale i uczy. Pokazuje codzienność starszego człowieka, ale jednocześnie nie robi tego w sposób nachalny. Bo i staruszek może być nadal zabawny, a przy tym zastrzelić nas ogromem wiedzy. A przede wszystkim doświadczenia. Jeśli nie czytaliście, polecam. Szczególnie gdy nadejdzie jesienna szaruga. Gwarantuję Wam, że z pewnością nie będzie się nudzić, a i uśmiech zagości na Waszej twarzy.
P.S. Tak naprawdę nie wiadomo, kto napisał książkę. Dziennik może okazać się wymysłem 30-letniego pisarza, któremu daleko do 80-letniego bohatera. W tym jednak przypadku nie ma to znaczenia. Bo „Małe eksperymenty ze szczęściem” są świetną lekturą. Dla każdego.
Tytuł: Małe eksperymenty ze szczęściem. Sekretny dziennik Hendrika Groena, lat 83 i 1/4
Autor: Hendrik Groen
Wydawnictwo: Albatros
Data premiery: 11 maja 2016
Moja ocena: 8/10
Za przesłanie egzemplarza do recenzji dziękuję wydawnictwu Albatros