10 ważnych dla mnie książek – akcja „Czytam, więc jestem”

  23 czerwca, 2015

Jakiś czas temu na facebooku krążyła akcja, w której uczestnicy zabawy typowali 10 ulubionych/ważnych dla nich książek. Ja wtedy nie brałam w niej udziału, ale dzięki nowemu cyklowi „Czytam, więc jestem”, organizowanego w ramach kampanii #ocalksiazki, mam okazję przedstawić Wam ważną dla mnie dziesiątkę. Są to książki, które niekoniecznie są arcydziełami literatury, lecz ukształtowały mnie jako czytelnika. Dlatego też większość z nich to powieści, z którymi miałam do czynienia jako nastolatka. Bowiem to wtedy stawiałam pierwsze swoje kroki w czytelniczym świecie. Początkowo listę zamierzałam opublikować jedynie na Facebooku, jednak chciałam napisać kilka słów uzasadnienia do każdej z nich, więc ostatecznie wyszedł z tego wpis na bloga 🙂


4

1. Tomek w krainie kangurów – Alfred Szklarski

Książki o Tomku zgromadził mój ojciec. Długi czas stały na półce w salonie w zniszczonych, przetartych okładkach. Widać było, że ktoś je intensywnie czytywał. Stały na najniższej, łatwo dostępnej półce regału, przez co nie wydawały mi się kuszące. Dla mnie, jako uczennicy podstawówki. W końcu jednak uległam i postanowiłam sięgnąć po pierwszą z nich – „Tomek w krainie kangurów”. Była to miłość od pierwszego wejrzenia! Może nie do końca zakochałam się w samym cyklu, choć przygody Tomka podobały mi się niesłychanie. Bardziej jednak zakochałam się w Australii, którą Szklarski tak barwnie opisywał. Od tamtej pory, Australia jest moim marzeniem podróżniczym numer jeden. Gdyby nie „Tomek…” pewnie nigdy nie zakochałabym się w tym kontynencie i tych okolicach. I rzecz jasna w literaturze przygodowej!

2. W 80 dni dookoła świata – Juliusz Verne

To była moja pierwsza podróżnicza i zarazem przygodowa książka. Przeczytałam ją 8 razy i wciąż było mi jej mało. Chłonęłam tę książkę całą sobą. Ubóstwiałam Fogga i choć znałam zakończenie, za każdym razem siedziałam jak na szpilkach, gdy zbliżałam się do końca. Bo przecież musiało mu się udać!

3. Hrabia Monte Christo – Aleksander Dumas

Ach, to była książka, która śniła mi się po nocach! Miałam może 5-6 lat. Były wakacje. Moja ciocia (choć niewiele starsza, bo zaledwie o 9 lat), czytała mi wiersze Brzechwy. Uwielbiałam je, ale i wtedy znałam wiele z nich na pamięć. Ciocia po przeczytaniu mi kilku wierszyków, zawsze brała „Hrabiego Monte Christo” do ręki i jeszcze długo potem czytała. Już nie mi. Już nie na głos. A ja zawsze chciałam się dowiedzieć, o czym jest ta książka. Na całe szczęście był to egzemplarz pożyczony od moich rodziców. Przez kilka lat spoglądałam na te trzy tomu stojące u nas na półce. Czułam gdzieś pod skórą, że muszę dorosnąć do tej lektury. Że nie mogę sięgnąć po nią ot tak po prostu. I w końcu sięgnęłam, gdy chodziłam do drugiej lub trzeciej klasy gimnazjum. I od razu „Hrabia Monte Christo” stał się moją ukochaną powieścią, bez której nie wyobrażam sobie swojego czytelniczego świata.

4. Dziesięciu Murzynków – Agatha Christie

Cały czas zastanawiam się, jak doszło do tego, że polonistka poleciła mi kryminały Christie. Wiem, że „Dziesięciu Murzynków”, zaproponowała mi, gdy powiedziałam jej, że jedną z moich ulubionych powieści jest „W 80 dni dookoła świata”. Jaki był tu związek pomiędzy bohaterami, nie mam pojęcia, ale jestem jej do tej pory wdzięczna. Bo od tamtej pory kocham prozę Christie. I kryminały.

5. Ojciec Chrzestny – Mario Puzo

To była jedna z pierwszych „dorosłych” powieści. Zaraz po „Hrabia Monte Christo”. Brutalna, ale jednocześnie pełna szacunku i honoru. Czytałam z wypiekami na twarzy i wiedziałam już wtedy, że będę do niej wielokrotnie powracać. Bo choć opowiada o przestępczym świecie, to o takim, w którym pewne wartości są ważniejsze od kolejnych łupów i bogactwa.

6. Władca Pierścieni – J. R. R. Tolkien

Tu myślę, że nie muszę zbyt wiele pisać. Trzy tomy „Władcy Pierścieni” dorwałam u wujka. I przepadłam na długie godziny. A tak nie chciałam dojść do końca! Choć muszę w sekrecie przyznać, że gdy po raz pierwszy zasiadłam do pierwszego tomu, usnęłam po kilku pierwszych rozdziałach. Myślałam, że będzie to koniec mojej przygody z Tolkienem. Spróbowałam jeszcze raz i… to był strzał w dziesiątkę. Zaraz potem okazało się, że już nawet nakręcili film na podstawie pierwszej części, więc na gwiazdkę zażyczyłam sobie kasetę VHS (!) z Drużyną Pierścienia według wizji Petera Jacksona. I ta miłość trwa do dziś.

7. Zbrodnia i kara – Fiodor Dostojewski

Te wewnętrzne rozterki. Monologi. Wiem, że wiele osób nie mogło znieść tej książki. Lecz tak jak ja nie mogę pokochać „Nad Niemnem”, tak „Zbrodnia i Kara” zawładnęła moimi myślami od pierwszego zdania. I tu zdradzę Wam kolejny sekret. Temat prezentacji maturalnej tak dobierałam, by móc napisać o „Hrabim Monte Christo” i rzecz jasna o „Zbrodni i Karze”.

8. Zwierciadło Piekieł – Graham Masterton

Horror? W ważnych książkach? Ano tak, bo to był mój pierwszy książkowy horror, po którym bałam się iść do łazienki. Ba! Ja bałam się wyjść z pokoju, gdy tylko na korytarzu było zgaszone światło. Od tamtego wieczoru, gdy skończyłam czytać powieść, zawsze chodziłam spać wcześniej niż wszyscy. Abym przypadkiem nie była sama, gdy za oknem i niemal w całym domu panuje ciemność. Wraz z tą książką zrozumiałam, że horror to nie musi być sieczka w stylu „Teksańska Masakra Piłą Mechaniczną”. I chyba żaden film, pomijając kritersy obejrzane w wieku przedszkolnym, nie wywołał we mnie takiego uczucia strachu jak ta książka.

9. Lolita – Vladimir Nabokov

Sama nie wiem, jak trafiłam na tę książkę. To było coś na zasadzie impulsu. Weszłam do księgarni, spojrzałam na okładkę i wiedziałam, że muszę ją kupić. Nic wcześniej o niej nie wiedziałam, ani nie słyszałam. I gdy czytałam ją sobie w letnie popołudnia na kocu w ogrodzie, zdałam sobie sprawę, że już nigdy nie zapomnę tej książki. I tego języka. Bo Nabokov cudownie pisze!

10. Koniec feminizmu – Aleksander Nikonow

Tę jedną pozycję przeczytałam niedawno. I nie umieściłabym jej na liście, gdyby nie to, że wywołała we mnie tyle emocji. Długo dochodziłam po tej książce do siebie. Roztroiła mnie na kilka dobrych dni. Nie jest to książka dobra. Przy pierwszych rozdziałach zgadzałam się z pewnymi tezami postawionymi przez autora. Im jednak dalej w las, tym coraz więcej jadowitego języka. Ale gdyby nie ta książka, za pewne feminizm długo byłby mi obojętny. A tak zaczęłam grzebać, czytać…

Potem i w międzyczasie przeczytałam tyle wspaniałych książek. Książek, które być może oceniłabym dużo wyżej niż niektóre pozycje obecne na liście. A jednak to właśnie one otworzyły mnie na różne gatunki i nie zamknęły na jeden ulubiony. To one poruszyły we mnie dziecięce marzenia i otworzyły światy, których nie znałam. I wbrew pozorom nie miałam problemu z wyborem tych dziesięciu. I choć spotkałam na swojej drodze wiele bardzo ważnych książek i na pewno jeszcze spotkam, to właśnie dzięki nim pokochałam literaturę. Pokochałam czytanie. To dzięki nim w wolnej chwili sięgam po książki.

To teraz Wy zdradźcie tytuły książek, które są dla Was ważne. I pamiętajcie – nie ma dobrych i złych powieści, których trzeba się wstydzić, a którymi wypadałoby się pochwalić. Pamiętajcie, że to jest Wasz wybór i nie wstydźcie się go!

[mc4wp_form id="3412"]


%d bloggers like this: