
5 września był emocjonującym dniem. Wyjazd z domu o siódmej rano, by w godzinach południowych dotrzeć do Wrocławia. Cały dzień na nogach, by późnym wieczorem znów wrócić do domu. Umęczone, schorowane, ale przede wszystkim szczęśliwe i zadowolone. Bo w końcu, kto by nie cieszył się z takiej ilości kultury w jednorazowej dawce?
Najważniejszy punkt piątkowego planu to rzecz jasna TIFF Festival, o którym nie raz wspominałam na blogu, a nawet miałam możliwość wręczenia Wam wejściówek. Tegoroczna formuła festiwalu była naprawdę intrygująca. 24 godziny z fotografią to okazja do zapoznania się z pracami debiutantów jak i weteranów. Okazja do nadrobienia zaległości jak i ujrzenia zdjęć w nowym świetle. I nawet jeśli nie pojawiliście się na wernisażach, imprezach i spotkaniach – nic straconego! Do 15 września możecie nadal pojawić się we Wrocławiu i odwiedzić wszystkie wystawy, które zostały przygotowane na TIFF Festival.
No dobrze, wszystko pięknie brzmi, ale czy naprawdę tak było? I to jak! Żałuję, że nie mogłam zostać do końca i bawić się w pozostałymi uczestnikami festiwalu. Tym bardziej, że zdrowie już nie to, a i moja mama jako kierowca nie czuła się najlepiej. A przecież musiałyśmy wrócić jeszcze tego samego dnia!
TIFF Festival | 24Hours of Photography rozpoczął się o godz. 18. Po kilkuminutowym wstępie, mogliśmy ruszać na piąte piętro Muzeum Współczesne Wrocław, gdzie czekała na nas wystawa z programu głównego. Pomieszczenia, przypominające na pierwszy rzut oka piwnicę lub loch, dodawały klimatu i kolorytu biało-czarnym fotografiom. Tutaj zostały zgromadzone zdjęcia czterech zagranicznych artystów: Ester Vonplon, Daisuke Yokota, Gert Jochems oraz Hans-Christian Schink. Każdy z nich zaprezentował fotografie, które w różny sposób nawiązały do tegorocznej tematyki festiwalu, czyli czasu. Choćby Gert Jochems, który zaprezentował cykl, a raczej reportaż „RUS” czy Christian Schink wykorzystujący na zdjęciach zjawisko solaryzacji.
Nie mieliśmy dużo czasu. W końcu tyle wernisaży, tyle wystaw, a wszystko dokładnie rozplanowane. I nie było mowy o spóźnianiu! Pognałyśmy więc z mamą przez ulice Wrocławia, by dotrzeć do niewielkiej Galerii Shopiq, gdzie swoje prace zaprezentowała Tatiana Pancewicz. Fotografie młodej i zdolnej artystki zostały wybrane do sekcji Debiuty. Cykl „Role models” to próba przedstawienia modelek w niedoskonałym świetle. Tatiana, skupiając się na oczach, zaprezentowała zdjęcia, które choć perfekcyjne, przedstawiały ujęcia, których próżno szukać w czasopismach modowych.

Choć miejsca było niewiele i wszyscy nie zmieścili się naraz do środka, dobre humory dopisywały wszystkim. Nie brakowało szampana, choć było więcej chętnych niż kieliszków 😉 Po raz pierwszy pojawiła się też biała ciężarówka (Happy Little Truck), w której… uwaga… przygotowywano pizzę. I aby było jeszcze ciekawiej, pizzę pieczono w piecu opalanym kominkiem. Zespół z białego food trucka spisał się wyśmienicie zaspokajając głód festiwalowiczów.
No tak… ale pamiętajmy… Znów czas. Zerkamy na zegarek, który bezlitośnie popędza i zmusza do dalszej wędrówki. Tym razem zmierzamy do Galerii Entropia, gdzie umieszczono kolejną wystawę programu głównego TIFF Festivalu. Tutaj czekało na nas mierzenie się z przeszłością, a dokładniej muzealnymi okazami przyrodniczymi, które zostały sfotografowane przez paleontologa oraz kustosza Muzeum Przyrodniczego w Poznaniu, Wiesława Rakowskiego. Zdjęcia stały się pretekstem do opowiedzenia historii na nowo i spojrzenia na archiwalne fotografie ze współczesnej perspektywy.
I niestety, tu zakończyła się moja wędrówka, choć sercem i duchem byłam na Festiwalu. Jeszcze w piątek uczestnicy mieli okazję obejrzeć wystawy dwóch kolejnych Debiutantów: Łukasza Filaka oraz Wawrzyńca Kolbusza. Otwarto również Sekcję Publikacji, gdzie można znaleźć wiele ciekawych książek fotograficznych, a także zorganizowano pokaz slajdów artystów wyróżnionych w konkursie Debiuty z muzyką na żywo. A na sam koniec – nie mogło zabraknąć After Party 🙂

W przyszłym roku, choćbym miała rozstawić namiot, zostanę do samego końca. Tyle stracić? Nic z tego!
P.S. To jeszcze nie wszystko. W tym tygodniu pojawi się jeszcze rozmowa, którą przeprowadziłam z Tatianą Pancewicz, a także Michałem Sitą, kuratorem wystawy „Archiwum Zoologiczne”. Także bądźcie czujni, a w weekend wybierzcie się koniecznie do Wrocławia!