Dobre wychowanie - Amor Towles

New York i szalone lata 30 – „Dobre wychowanie” Amor Towles

  5 marca, 2014

Dobre wychowanie - Amor Towles

Płynący strumieniami szampan, przyjęcia, które zapierały dech w piersiach i stawały się obiektem pożądania każdej ambitnej osoby, próbującej wspiąć się na szczyt drabiny towarzyskiej i społecznej, a także elegancja, urok i fałsz skrywany pod maską przyjemności, zadowolenia czy nawet smutku i udawanej rozpaczy. Lata 30 w Nowym Jorku to jeszcze mozaika, to jeszcze przeżycia, które inspirują i pobudzają wyobraźnię współczesnych twórców. To jeszcze podział klasowy (choć już nie tak widoczny), walka o przetrwanie i jazz królujący w małych, dusznych i ciasnych klubach. To jeszcze echo szalonych lat dwudziestych. To również okres wielkiego kryzysu oraz odzyskiwania sił po bankructwach i ponad milionowym bezrobociu. Nie dziwi więc, że lata 30 to temat, który może porwać, ale i pogrążyć. Jest to temat, który niesie ze sobą duży ładunek emocjonalny, a jednocześnie może pisarza, zachłyśniętego błyskiem tamtego okresu, sprowadzić na manowce. Co więc spotkało Amosa Towlesa, autora współczesnej powieści „Dobre wychowanie” osadzonej w realiach lat trzydziestych Nowego Jorku? Przepadł przygnieciony ciężarem epoki czy wzniósł się na wyżyny swojego kunsztu i przywołał jej ducha?


2

„Dobre wychowanie” to opowieść Kate – ówczesnej odważnej kobiety, która nie poddawała się konwenansom, a przede wszystkim korzystała z życia pełnymi garściami na spółkę z przyjaciółką Eve. Jednak rok 1938 przyniósł wiele zmian, przewartościowując życie obu kobiet i popychając je w zupełnie inne kierunki niż dotychczasowe obrane. Czynnikiem inicjującym było poznanie Tinkera, ustawionego i bogatego bankowca, którego młode kobiety postanowiły wyrwać ze szponów codzienności. Jednak los lubi płatać figle i trójka znajomych uczestniczy w wypadku, w którym Eve doznaje poważnego uszczerbku na zdrowiu. Tinker, czując się zobowiązany do udzielenia pomocy i chęci zadośćuczynienia, przygarnia Eve, rozpoczynając z nią wspólne życie. Wydarzenie pociągnie za sobą wiele konsekwencji, jednak autor nie bierze pod lupę związku narodzonego przez przypadek, a życie Kate, która układając je po swojemu, wkracza powoli w strefę do tej pory dla niej niedostępną. Jada w ekskluzywnych restauracjach, chadza do wytwornych miejsc, przebywa w luksusowych hotelach, a przede wszystkim zdobywa przyjaciół, którzy na niedobór pieniędzy nie narzekają. Sama jednak mieszka w niewielkim mieszkanku, zdobywa niezbyt dobrze płatne prace, ale dające jej satysfakcję. Kocha, imprezuje, pracuje. Pije szampana, martini i liczne drinki. Grywa sama w brydża.

Tak przedstawiony zarys fabuły wydaje się miałki i nieciekawy. Ileż to razy czytaliśmy i słyszeliśmy o kopciuszkach – kobietach z niskich warstw społeczeństwa, które zdobyły wysoką pozycję? Tym razem jednak Amor Towles nie przedstawia ani Eve, ani tym bardziej Kate, jako biedne prowincjuszki, które za wszelką cenę chcą zdobyć bogactwa i uznanie towarzystwa. Tym bardziej nie widzą potrzeby szukania męża, który im to zapewni. Są to kobiety, które pomimo wszystko chadzają własnymi ścieżkami, szukające szczęścia, spełnienia i zadowolenia, nienawidzące skrępowania i zniewolenia typowych dla „kur domowych”. Nie jest to więc historia kopciuszka, a kobiet, które wykorzystując szanse rzucone przez los, ułożyły życie na swój własny sposób, nie bojąc się jednocześnie podejmować ważnych i odważnych decyzji, które na pierwszy rzut oka mogą wydawać się zupełnie nieracjonalne.

Pisarz, skupiając się na obu bohaterkach i ich relacjach, zapomniał w pewnym stopniu o atmosferze tamtego okresu. Nie poczułam dymu papierosowego unoszącego się w klubie, w którym leniwie roznoszą się dźwięki jazzu mało znanych jeszcze muzyków. Nie odczuwa się skutków Wielkiego Kryzysu, a przecież to on zdominował życie ludzi przed II wojną światową. Wszyscy niemal żyją beztrosko, oddając się ulubionym rozrywkom i pracy. Czy tak było – być może wśród bogaczy, ale wątpliwe jest by osoby takie jak Kate, żyły jak pączki w maśle, zapominając o teraźniejszości. Podobnie rzecz ma się z „pokoleniem straconym”, które zostało ledwie nakreślone. Przez historię przewijają się artyści, przede wszystkim jeden malarz – brat Tinkera, lecz brakuje im nadania grubszej kreski, która pozwoliłaby poczuć nastroje powojenne i przedwojenne.

Zabrakło również emocji. Choć codzienność bohaterów jest nakreślona z precyzją, łącznie z daniami, którymi się posilali i ulicami, którymi chadzali, ani przez chwilę nie poczułam emocji, które targają Eve, Kate czy Tinkerem. Na kartach powieści dzieje się dużo, ale i często wydarzenia nie oferują nic ponad opis tego, jak żyli bohaterowie i co ich łączyło.

Skąd więc tytuł? Życie bogatych lub chcących wspiąć się na szczyt obracało się wokół pewnych zasad savoir-vivre. Ich stosowanie niosło pewne skutki, jak choćby możliwość zrobienia kariery i zrealizowania swoich potrzeb. Jednak doprowadzało to również do założenia maski, która kryła pod sobą liczne, zaprzepaszczone pragnienia stłamszone przez dobre wychowanie. Przekonał się o tym Tinker, ale i Katey. Autor na podstawie ich historii ukazał jak może skończyć się przystrajanie i dostrajanie się do burżuazji i zasad przez nią narzuconych.

Z jednej więc strony mamy do czynienia z ciekawą fabułą, napisaną niezwykłym, delikatnym językiem, który uwodzi na każdej ze stron, nie popadając jednocześnie w nadmierną poetyckość. Z drugiej strony pisarz odmalował wyblakłe uczucia i nastroje epoki, których barwy są ledwo widoczne, zakryte mnogością wydarzeń i pojawiających się postaci. Czyta się przyjemnie, czyta się szybko, czyta się z zaciekawieniem, ale mam wrażenie, że z czasem książka uleci z pamięci niczym dym papierosowy.

Na pewno natomiast autor ma w jednym rację – Nowy Jork to miasto niezwykłe, które może odmienić życie w jednej chwili: jednych pogrążyć, by drugich zrzucić na dno, a przy tym zachowując swój nieodparty urok i niezapomnianą, duszną atmosferę. W Nowym Jorku można być sobą, ale równie szybko można „sprzedać” własną duszę.

Tytuł: Dobre wychowanie
Autor: Amor Towles
Wydawnictwo: Znak literanova
Liczba stron: 368

Za możliwość przeczytania książki, dziękuję portalowi sztukater.pl

[mc4wp_form id="3412"]