Skończył się Dexter, a ja chwilowo powróciłam do serialu, od którego tak naprawdę zaczęła się moja przygoda z produkcjami małego ekranu. „Skazany na śmierć” znów zagościł w odtwarzaczu. I po raz kolejny (choć przecież znam kolejne wydarzenia) oglądam odcinki z wypiekami na twarzy i bijącym sercem, które w najbardziej emocjonujących momentach podskakuje do gardła. Zdąży czy nie zdąży? Oczywiście, że zdąży lub poradzi sobie w ten czy inny sposób, jednak nie ma to najmniejszego znaczenia. Był to pierwszy serial, z którym urządzałam sobie całodniowe maratony, by poznać dalszy ciąg historii. I wciąż mi było mało. Zdaję sobie sprawę, że z sezonu na sezon z napięciem jak i samą logiką było coraz gorzej, ale i to nie ma najmniejszego znaczenia. Bo pomimo wielu wad, serial oglądałam (i obecnie oglądam) z ciekawością do samego końca. Jednak w trakcie seansów pojawiło się w mojej głowie jedno pytanie. Związane zarówno z Dexterem jak i Prison Break. Z pewnością padało ono wielokrotnie i pewnie nie raz w kontekście tych dwóch telewizyjnych produkcji, co nie oznacza, że i ja nie mogę dodać swoich trzech groszy. A co mi tam!
Oba seriale opowiadają zupełnie inna historię, choć łączy ich jedno: dążenie do celu po trupach. W jednym przypadku jest to niezamierzone, w drugim świadome podjęcie decyzji. Czy działanie w imię wyższych celów i szeroko pojętej, nie zawsze słusznie, sprawiedliwości może uzasadniać kolejne zbrodnie? Czy człowiek jest upoważniony do zadawania śmierci (lub do jej przyczyniania się) nawet największemu zbrodniarzowi, mordercy? Czy może wręcz przeciwnie, próba udowodnienia własnej niewinności, nawet okupiona krwią niewinnych osób, może usprawiedliwić z pozoru szlachetne czyny?
Dexter i Mroczny Pasażer
Dexter to człowiek, który ma dwie twarze. Za dnia jest technikiem policyjnym, badającym krew, która znajduje się na terenie popełnionej zbrodni. Gdy poznajemy jego prawdziwą naturę, przestaje nas dziwić nietypowy zawód oraz fascynacja zbrodnią. Bowiem w nocy Dexter zamienia się w bezwzględnego zabójcę, zaspokajającym ukryte mroczne żądze znajdujące się gdzieś na dnie duszy i często opanowujące myśli bohatera. To dzięki przybranemu ojcu udało mu się zapanować nad Mrocznym Pasażerem. Przy dobieraniu ofiar, Dexter kierował się Kodeksem, który jasno wytyczał mu granice zaspokajania krwistych potrzeb. Zamiast więc zabijać przypadkowe osoby, wybierał przestępców najgorszego kalibru, zbrodniarzy, którzy nawet przez chwilę nie wahali się zadawać bólu i cierpienia swoim ofiarom. Czy jednak na pewno? Tu właśnie pojawia się pierwszy dylemat: kto i dlaczego ma decydować o śmierci drugiego człowieka? Czy stosowanie zasady Oko za Oko jest rzeczywiście w tym przypadku słuszne? Z jednej strony widzowie kibicują bohaterowi, gdyż pod jego nóż trafiają osoby, których nie chcielibyśmy widzieć na ulicy. Będąc na miejscu ofiar lub rodzin ofiar z pewnością sami (nawet jeśli tylko w wyobraźni) stanęlibyśmy w miejscu Dextera, wykrzyczeli wszystkie krzywdy i wbili nóż w klatkę piersiową, by kat wydał ostatnie tchnienie. Zresztą sami twórcy postanowili wykorzystać ten motyw w jednym sezonów, gdy zwykła dziewczyna, wielokrotnie gwałcona przez grupę mężczyzn, postanawia zamienić się z nimi rolami. W polowaniu pomaga jej Dexter. Gdy jednak pada ostatni trup, dziewczyna traci wszelką chęć zemsty i tym samym wraca do normalnego stanu duszy. A przynajmniej z pozoru.
I choć kibicujemy Dexterowi, należy zastanowić się, czy rzeczywiście powinniśmy to robić. Bo w końcu to on wyznacza kandydatów, których członki pozostawi na dnie oceanu. Czy ma do tego prawo? Owszem jest to jego próba zapanowania nad Mrocznym Pasażerem, który tkwi w nim od dnia morderstwa jego matki. Jednak to nadal on staje w roli boga, prawa, sprawiedliwości i wyznacza karę, która według jego kodeksu przysługuje zbrodniarzowi. Wiem, odzywa się w nas poczucie nieuchwytności przestępcy, który unika z różnych powodów odsiadki. Czy jednak to pozwala samodzielnie dokonywać zbrodni w imię wyższej sprawiedliwości? Od tego jest prawo, nawet jeśli jest ono pod wieloma względami nieudolne. Skoro Dexter posiadł umiejętność wynajdowania morderców, gwałcicieli, pedofilów nawet w najciemniejszych kątach, mógł ich oddawać w ręce policji. Z drugiej strony nie zaspokoiłby swoich żądz… I koło zamyka się, stawiając widza w niezręcznej sytuacji. Akceptujemy postępowanie bohatera, będą pod każdym kątem sprzeczne z prawem, gdyż dla nas Dexter działa w słusznej sprawie. Jedną szumowinę mniej? Bardzo dobrze! Im więcej zła się wypleni, tym więcej dobra można zasiać…
Dexter i odkupienie
Dużo większy problem pojawia się w ostatnim sezonie, gdy Dexter w ramach powracania do normalności, a więc i człowieczeństwa, ciągnie za sobą ukochaną siostrę. Nie dość, że wplątuje ją w swój mroczny świat, to dodatkowo zmusza poniekąd do jego wspólnego ukrywania. Początkowo nie zdaje sobie sprawy, do jakiego stanu doprowadził Debrę i jakie zmiany zaszły w jej życiu. Aby móc żyć na wolności, giną niewinne osoby, które powoli odkrywają prawdę o Dexterze. Najpierw sierżant Doakes, później La Guerta, by na końcu podobny los spotkał Debrę. Taka była cena ostatecznej wolności Dextera. Wolności od Mrocznego Pasażera i odzyskania sumienia. Czy i w tym przypadku możemy kibicować głównemu bohaterowi, gdy wiemy, że ceną jego wolności jest kolejna śmierć niewinnego człowieka? Czy jego czyny, niby w słusznej sprawie, mogą zostać usprawiedliwione? Ja zdecydowanie mówię nie. A Wy?
Prison Break i ucieczka
Podobnie dzieje się w „Skazanym na śmierć”, gdzie Michael postanawia uwolnić z więzienia brata Lincolna, oskarżonego o morderstwo brata Pani Wiceprezydent. Michael skrupulatnie planuje każdy element ucieczki. Wszystko ma dokładnie ułożone, a jego zarys i najważniejsze kroki zamieszcza w formie tatuażu na ciele. Zarówno na klatce i brzuchu jak i na całych plecach. I choć tak przygotowany, Michael nie zdaje sobie sprawy z jednego czynnika, który może zaburzyć każdy, przemyślany plan: czynnik ludzki. I niestety teoria zostaje zweryfikowana przez życie. Nie dość, że przy ucieczce naraża na niebezpieczeństwo niewinnych ludzi, którzy tak naprawdę przez przypadek zostali uwikłani w plan Scofielda, to dodatkowo przyczynia się do wypuszczenia na wolność niebezpiecznych dla społeczeństwa zbrodniarzy. I niestety, okazuje się, że T-Bag kroczy podobną ścieżką jak przed osadzeniem w więzieniu. Czy tak powinna wyglądać droga do odzyskania wolności? Nawet jeśli Lincoln jest niewinny, a spisek dotyka bardzo wysokich stanowisk państwowych, czy rzeczywiście dwaj bracia powinni dążyć za wszelką cenę do odzyskania wolności? Tym bardziej, że Sara, ukochana Michaela co i rusz wpada w konflikt z prawem, tylko z powodu ochrony Michaela. Lepiej odpuścić, czy walczyć o niewinność? Poddać się i zapobiec kolejnym zbrodniom czy dalej podążać ku zachodowi słońca? Scofieldem targają sprzeczne emocje. Z jednej strony chciałby pomoc bratu, z drugiej ma dość trupów, które pozostawia za sobą (nawet jeśli on sam nie uczestniczył w egzekucji). Ile jeszcze osób musi zginąć, by oni mogli cieszyć się wolnością?
Wydaje mi się, że między innymi dlatego oba seriale cieszyły się dużą popularnością. Bo oprócz tradycyjnego trzymania w napięciu, widz mógł zastanowić się nad wieloma moralnymi dylematami. Czy sam by tak postąpił? Czy rzeczywiście można zabijać złych ludzi? Gdzie jest granica dobra i zła? Kiedy śmierć drugiego człowieka można usprawiedliwić? Czy można ją w ogóle usprawiedliwić?!
I tu pojawia się kolejna kwestia: kara śmierci…. Ale to temat na inny post.