Szaleni, oszuści, dobrzy obserwatorzy ludzkiej natury czy może wręcz przeciwnie, obdarowani hojnie przez naturę? Od wieków pojawiają się osoby, które głoszą proroctwa, wygłaszają przepowiednie lub parają się mniej spektakularnym wróżbiarstwem. Czy rzeczywiście szklana kula potrafi pokazać nam przyszłość? Czy jasnowidz, kimkolwiek by był, potrafi przewidzieć wydarzenia, które dopiero nastąpią? Nieważne jednak jaką etykietę przypniemy takiej osobie, u wszystkich będzie wywoływać skrajne emocje, od pozytywnych po najbardziej krzywdzące.
Wizja przyszłości i możliwość jej poznania wydaje się fascynować ludzi od początków powstania cywilizacji. Pojawiają się prorocy, jasnowidze, wieszcze, wizjonerzy czy wróżbici. Osoby sceptyczne mogą przywołać takie określenia jak mentalista czy nawet behawiorysta. W dzisiejszym wpisie odbędziemy podróż wśród osób znanych, ale przede wszystkim kiedyś żyjących, samym zjawisku, pewnej modzie i oczywiście odniesieniach w popkulturze czy samej literaturze.
Dawno, dawno temu…
Najprawdopodobniej już w czasach kiedy zaczęła kształtować się cywilizacja, a ludzie zaczęli tworzyć własne religie, pojawiali się kolejni prorocy, astrolodzy i wróżbici. Nie ma znaczenia, czy palcem na mapie wskażemy Egipt czy Rzym, w każdym starożytnym państwie najwięksi posiłkowali się radami osób, które są w stanie przewidzieć przyszłość. A przynajmniej sami zainteresowani uważali, że doznali łaski, mogą łączyć się z bogami i w ten sposób przekazywać ich wolę.
W starożytnym Egipcie jednym z najsłynniejszych proroków, a także geniuszy ówczesnego świata, który po śmierci został wyniesiony na ołtarze, był Imhotep. Według źródeł, Imhotep podjął się zinterpretowania snu faraona Dżesera, w którym Egipt dotknęła klęska żywiołowa sprowadzając siedem lat głodu. Oprócz tego, Imhotepa nazywano wyrocznią piramidy. Według wierzeń miał tzw. trzecie oko, pozwalające mu przepowiadać przyszłość.
Z kolei starożytni Grecy po proroctwa wybierali się do wyroczni delfickiej, w której swe przepowiednie wygłaszała jedna z kapłanek Apollina, Pytia. Przepowiednie były mętne, interpretowane przez kapłanów, bardzo często korzystanie dla władcy czy osób przybyłych po poradę. Dzięki temu przepowiednie sprawdzały się, choć nie zawsze w sposób, który początkowo zakładano. Jedną z najsłynniejszych i najprawdopodobniej najbardziej bliskich prawdy (niezmąconych) była przepowiednia wygłoszona przez Pytię Aleksandrowi Wielkiemu, która przepowiedziała, że nikt mu się nie oprze. Z kolei Filip Macedoński, który w odpowiedzi na pytanie, czy pokona Persję, usłyszał słowa „byk jest już przystrojony w wieniec, wszystko zostało dokonane, ofiarnik jest gotów”. Niestety, przepowiednia okazała się prorocza, tyle że upadek dotyczył jego samego, nie Persów.
Pytie i wyrocznia delficka stanowią świetny przykład jak bez talentu, można nieźle zarobić. Jasnowidzenie, przepowiadanie przyszłości to sztuka, nie wielki talent. Kapłanki sprawujące misję w wyroczni nie musiały posiadać daru, by pełnić posługę. Wystarczyło, by dochowały wstrzemięźliwości seksualnej. Sesje przepowiadania mogły odbywać się jedynie po „inhalacji” oparów unoszących się ze szczeliny. Dopiero odurzona kapłanka była wstanie zobaczyć przyszłość. Według najnowszych badań wydobywające się opary składały się z metanu, etanu oraz etylenu. I to właśnie ten ostatni wprowadzał najprawdopodobniej kapłanki w stan narkotyczny.
Już w starożytnej Grecji potrafiono w odpowiedni sposób pokierować biznesem, by ten przyciągał klientów. Wystarczyło jedynie zadbać o odpowiednią oprawę wizualną, a więc w tym przypadku odurzone Pytie i wypowiedzieć nieco ogólnych zdań, które można dzięki znajomości obecnej sytuacji klienta, odpowiednio zinterpretować. Już wtedy nie był potrzebny talent, a jedynie odpowiednie zaplecze.
Jasnowidz w każdym domu
Nostradamus to kolejny przykład sprawnego mistrza w swoim fachu. Swoje przepowiednie formułował bardzo ogólnie, dzięki czemu wiele wydarzeń, które następowały w kolejnych wiekach, przypisywano jego niezwykłemu talentowi. Urodził się w 1503 roku. Od pierwszych lat zachwycał inteligencją i szybkością nauki. Po ukończeniu studiów medycyny praktykował zawód walcząc z epidemią dżumy w południowej Francji. Stosował niekonwencjonalne (jak na tamte czasy) środki leczenia, co oczywiście nie spotkało się z aprobatą wśród lekarzy. W walce z dżumą usuwał źródło pośrednie, a więc tępił gryzonie czy też stosował tak nietypowe metody (!) jak podawanie dużej ilości wody, wietrzenie pomieszczeń oraz podawanie ziół.
Jednak Nostradamusa znamy nie ze względu na jego postępowe leczenie chorych, ale przepowiednie, które spisywał w czterowierszach. Wywołują one wiele emocji, gdyż są na tyle enigmatyczne, by móc dopasować do nich wiele faktów historycznych. Jednym z niedawnych wydarzeń, które podobno przewidział Nostradamus, był atak na Word Trade Center. Zaraz po 11 września narosło wiele legend miejskich, stworzono wiele „przepowiedni”, które z Nostradamusem miały niewiele wspólnego. Na tą chwilę nie znalazłam prawdziwego czterowiersza, na którym bazowano i dzięki któremu narosło tyle mitów, ale jeśli tylko znajdę egzemplarz książki z przepowiedniami Nostradamusa, temat uzupełnię.
Wracając jednak to samego Nostradamusa. Rozbudza wyobraźnię, a książki z zebranymi przepowiedniami stoją za pewne u wielu osób na półkach. Bo w końcu nic nie pobudza bardziej niż możliwość zajrzenia w przyszłość. Tylko… co nam po tym? Nim się wydarzy, najprawdopodobniej nie domyślmy się, o co chodziło słynnemu wieszczowi. Po fakcie… No cóż, nic nie zrobimy.
A teraz widzę Twój upadek
Bliżej dzisiejszych czasów żył Wolfgang Messing. Jego biografia jest równie bogata jak jego przepowiednie. Podobno spotykał się z samym Hitlerem oraz Stalinem. Pierwszemu przepowiedział upadek, drugiemu wygranie wojny z Niemcami. Utrzymywał się jednak z występów na scenie. Podczas przedstawień „słyszał” myśli widzów czy też przepowiadał najbliższą przyszłość. Na jego występy przychodzili gorliwi fani jak i sceptycy. Zawsze jednak tam gdzie się pojawił, wzbudzał wiele emocji. Czy jednak był jedynie sprytnym i inteligentnym człowiekiem, który potrafił świetnie interpretować ludzkie zachowanie? Czy też rzeczywiście był niezwykle utalentowanym osobnikiem?
Czytając książkę poświęconą Messingowi nasunęły mi się dwie postaci z telewizyjnego ekranu. Pierwsza to Patrick Jane, tytułowy Mentalista, który z pozoru niewinnych elementów, potrafi określić zawód, relacje, zainteresowania człowieka, którego bacznie obserwuje. Swój talent obserwacji wykorzystuje w pracy w policji. Nie wierzy w jasnowidzów, a każdego człowieka przepowiadającego przyszłość traktuje jako oszusta igrającego z losem człowieka. Wynika to z jego doświadczeń, gdyż sam jako młodzieniec nabijał ludzi w butelkę. W serialu widzimy jak Jane dostrzega szczegóły, które zwykłym ludziom umykają. Jest to świetny przykład postaci i komentarz do współczesnego świata – nie ma wróżek, wróżbitów, jasnowidzów. Są tylko osoby, które potrafią omamić człowieka, wykorzystując jego słabości. Są to jedynie obserwatorzy wysnuwający trafne wnioski. Bazują na sztuczkach odwracających uwagę, a jednocześnie w niepostrzeżony dla klienta sposób wyciągają z pozoru niewinne informacje. Tak właśnie postępuje Patrick Jane i z pewnością większość osób parających się tym niewdzięcznym, lecz jakże dochodowym biznesem.
Podobną profesją zajmuje się inny serialowy bohater, dr Cal Lightman, główna postać serialu Magia kłamstw (Lie to me). W tym jednak przypadku cała kariera bohatera zbudowana jest na odczytywaniu mikroekspresji i ludzkiego zachowania. Każdego człowieka da się przeczytać, dzięki czemu firma, którą prowadzi Lightman jest niezwykle dochodowa. Pomaga nie tylko w trudnych śledztwach, ale także w prywatnych zleceniach. Lightman to zresztą historia prawdziwego człowieka ubrana w serialową konwencję. Paul Ekman to uczony, który poświęcił swoje życie badaniu mikroekspresji, a więc mimiki twarzy niezauważalnej dla przeciętnego człowieka. O zobaczeniu prawdziwych emocji decydują ułamki sekund. Dzięki sprawnemu oku można odkryć kłamstwo nawet u najlepszego łgarza. Można dostrzec smutek pod pokrywą uśmiechu i szczęścia. Mikroekspresja to potężne narzędzie, które próbowali w ramach serialu przybliżyć twórcy.
Ostatnim przykładem, tym razem literackim, jest Sherlock Holmes, detektyw, który podobnie jak dwaj pozostali panowie, świetnie odnajdywał się w dostrzeganiu niezauważalnych szczegółów. Dzięki temu jego śledztwa kończyły się sukcesem, a sprawców potrafił schwytać szybciej niż angielska policja (z którą nierzadko współpracował). Bacznie obserwował otoczenie, ale także ludzi. Na podstawie ubrania, sposobu bycia, potrafił wydedukować niemal całą przeszłość człowieka. Być może gdyby pobawił się nieco w zgadywanki, niejeden raz trafiłby z przepowiednią.
Dziś ludzie zachwycają się wróżbami i horoskopami. Jedni przyznają się do tego otwarcie, drudzy śledzą po cichu spostrzeżenia wróżek. W „Spotkałam kiedyś prawdziwego hipstera” autorka przedstawia współczesne kobiety uzależnione od horoskopów i przepowiedni, które dzwonią do wróżek i umawiają się na prywatne seanse. Jest to głos krytyczny, bo choć może są gdzieś osoby z ukrytym, prawdziwym talentem, większość osób pracujących w mediach, to zwykli oszuści, którzy świetnie opowiadają historię. Nieraz zdarzyło mi się zobaczyć ogłoszenie, w których poszukiwano zdolnych redaktorów świetnie władających piórem i wyobraźnią, którzy zajęliby się pisaniem horoskopów.
Choć chcemy znać przyszłość, czy warto wybiegać myślami w czasie? Słuchając przepowiedni, nasze myśli ukierunkują się, a my będziemy dążyć, by czemuś zapobiec lub czemuś pomóc, uzależniając się od wizji wróżek. Nim udamy się do jasnowidzów, warto zdać sobie sprawę, że większość z nich po prostu dostrzega więcej niż zdajemy sobie sprawę. Analizują nas, nasz ubiór i zachowanie. A reszta… reszta to tylko doświadczenie i enigmatyczne bajdurzenie.
Jak myślicie – istnieją prawdziwi wróżbici? Czy Nostradamus to jedynie inteligentny oszust, który omamił miliony ludzi wiele lat po śmierci? 😉