Ludzie mają to do siebie, że lubią zaglądać w życie innych. Stanowi to dla nich pewnego rodzaju rozrywkę, a jednocześnie pozwala zapomnieć o codzienności i własnych problemach, z którymi trzeba się borykać każdego dnia. Szczególnie interesujący wydają się być Ci osobnicy, którym udało się odnieść sukces, nawet na małą skalę. Ich życie jest pożywką dla spragnionych „wiedzy” fanów, wielbicieli i wszystkich ciekawskich. Jedni starają się chronić swą prywatność, by dopiero po śmierci odkryto ich życie, które wcale nie było łatwe i usłane różami. Inni nie czekają i biorą sprawy w swoje ręce. Najłatwiej mają pisarze, którzy postanawiają wydać własną autobiografię. Na tyle opanowali sztukę operowania słowem, że własne życie mogą przedstawić w taki sposób, jaki tylko chcą, bez konieczności zdawania się na „pomocników” bądź żądnych sławy i prania publicznie „brudów” dziennikarzy. Jak zresztą pisze Wiktor Jerofiejew w „Dobrym Stalinie” – pisarz ma wręcz obowiązek opisać własne życie. Za chwilę jednak dodaje, że jest to zadanie bardzo trudne, przez które można bardzo szybko wpaść w pułapkę…
A jak jest z „Dobrym Stalinem”? Jest to rozliczenie z przeszłością, refleksja nad swoim życiem a może prowokacja, w której pisarz zręcznie żongluje prawdą i fikcją? A być może podobnie jak wielu przed nim nie podołał zadaniu i wyszła mu nieudana spowiedź literacka? Czym by nie była książka, „Dobry Stalin” uzależnia niczym narkotyk. Choć bardziej niż całość, niż fabuła i codzienność pisarza, pochłaniają słowa i opisy, które Jerofiejew przelewa na papier. Bo jego proza jest soczysta, rozbudowana, zmuszająca do refleksji. I choć zdarzają mu się momenty nudne, przez które ciężko przebrnąć bez zamknięcia powiek, potrafi utrzymać zainteresowanie do końca. Tym bardziej, że nie trzyma się sztywno chronologii. Raz czytamy o wczesnym dzieciństwie, innym razem przenosimy się do czasów, kiedy Jerofiejew podpada ówczesnej władzy wydaniem nieocenzurowanego almanachu „Metropol”. Raz czytamy pierwszoosobowe wspomnienia, innym razem mierzymy się z trzecioosobowym narratorem. Jest to proza bogata i różnorodna, z dziwnymi, a jednocześnie ciekawymi zabiegami, które naruszają sztywne ramy autobiografii, którą w rzeczywistości trudno traktować jak autobiografię.
Przede wszystkim „Dobry Stalin” to wgląd w społeczeństwo radzieckie – myślenie, postrzeganie, działanie. Jest to opowieść o państwie dziwnym i odbiegającym wszelkimi normami od społeczeństwa Europy Zachodniej. Bo Rosja to matka, a Stalin to ojciec. Poznajemy absurdy przed którymi trudno się uchronić, jak i postrzeganie komunizmu przez osoby nim zafascynowane. Jerofiejew na przykładzie własnego życia pokazuje konflikt toczący się zarówno w jego rodzinie jak i na wielu innych płaszczyznach. Sprzeczności, jakie targają osobami, które na pierwszy rzut oka, kochają zarówno swój kraj i akceptują politykę, którą to państwo prowadzi. Weźmy za przykład rodziców Jerofiejewa, szczególnie ojca Wiktora. Z jednej strony był tłumaczem Stalina, później ambasadorem (choćby we Francji), zagorzałym komunistą, by przebywając we Francji pokochać życie luksusowe, chadzać do restauracji, delektować się potrawami, ubierać się w najmodniejsze stroje i urządzać dom na sposób „zachodni”. Wiktor Jerofiejew poszedł zupełnie inną drogą – im był starszy, tym bardziej widział tą złą stronę swojego kraju, a coraz bardziej kochał Francję i tamtejszy sposób życia. Rozdarcie pomiędzy dwiema różnymi mentalnościami, konflikt polityczny pomiędzy ojcem a synem doprowadził do zabójstwa. Politycznego zabójstwa ojca dokonanego przez syna. Dla mnie, osoby, która urodziła się w ’89, rzeczywistość przedstawiona przez rosyjskiego pisarza, wydaje się być nierealna, tryskająca absurdem.
Gdyby jednak „Dobry Stalin” byłby jedynie opisem rosyjskiego społeczeństwa za czasów ZSRR, nie byłaby to tak udana lektura. Przez kolejne strony przewijają się anegdoty, historie – jedne zabawne, inne poważne. Niesamowite wrażenie robi scena inicjacji seksualnej, wydająca się tak niedorzeczna, a jednocześnie tak przekonująca. Nie epatująca wulgaryzmem, a jednocześnie niesmaczna. Jak i dla wielu, tak i dla mnie jest to scena mistrzowsko napisana wywołująca czerwoną lampkę, aż oburzenie pulsuje na skroniach. Pisarz przybliża młodość swojego ojca, opisując dość dokładnie jego drogę na szczyt, chcąc jednocześnie usprawiedliwić jego wybory – pytanie tylko, czy przed sobą, czy czytelnikami?
Prozę Wiktora Jerofiejewa smakuje się, spożywa, wchłania. I nawet jeśli przynudza, robi to niezwykle. Jeśli uwodzi nas, to do granic. Jeśli prowokuje, to udanie. „Dobry Stalin” to nie pitu-pitu o tym jaka Rosja była zła, a Stalin podły. To próba odpowiedzi na pytanie: dlaczego? Bez oskarżeń i wyrzutów.
Tytuł: “Dobry Stalin”
Autor: Wiktor Jerofiejew
Ilość stron: 296
Wydawnictwo: SW Czytelnik
Ocena: 9/10
Za możliwość przeczytania książki, dziękuję portalowi sztukater.pl
Zdjęcia pochodzą ze strony wydawnictwa