Kryminał… Sensacja… A może książka obyczajowa?
Czym jednak by nie była „Tajemnica spowiedzi”, historia opisana w książce robi wrażenie. Nawet, jeśli z naukami Kościoła jesteśmy na bakier. Ja, choć sama nie należę do gorliwych katolików, z rosnącym zaciekawieniem śledziłam losy głównego bohatera, który wbrew swojej własnej woli został wplątany nie tylko w rabunek, ale również morderstwo.
Rok 1888. Francja po rewolucji. Władze świeckie próbują zepchnąć na margines władze kościelne. Chwytają się wszelkich możliwości, a przestępstwo, do którego doszło na terenie miejscowości Sainte-Victoire wydaje się być idealną sposobnością na pogrążenie znienawidzonych „klechów”. Jedynym oskarżonym wydaje się być ksiądz Montmoulin, który związany tajemnicą spowiedzi nie może wyjawić tożsamości mordercy. On nawet nie może wspomnieć o pojawieniu się zbrodniarza na terenie klasztoru! Sytuacja staje się niewyobrażalnie trudna i z góry skazana na porażkę, a sam proces zbędną formalnością.
Choć mogłoby się wydawać, że w książce „Tajemnica spowiedzi” najważniejsze, jest znalezienie mordercy czy też zagadka, a może nawet śledztwo, jest odwrotnie. Gdyż rozwiązanie jest podane na tacy niemal w pierwszych rozdziałach. Autor, Joseph Spillmann, skupia się przede wszystkim na kreacji głównego bohatera, nie pomijając oczywiście innych ważnych postaci. Każda z nich wydaje się być kompletna i nie potraktowana powierzchownie. Dylemat moralny, przed którym staje Montmoulin, jest nie do pozazdroszczenia. Ksiądz bije się z myślami, zastanawia się nad możliwymi rozwiązaniami, a spokój przynosi mu modlitwa i wiara w Ojca. Po części, struktura książki przypominała mi „Zbrodnię i karę” – tam też niemal od razu poznajmy zbrodnię i jej przyczyny, natomiast główną osią książki jest sumienie Raskolnikowa oraz uczucia jakie nim targają.
Spillmann świetnie portretuje ludzi. Czuć ich obecność i przepływające myśli. Zachowanie wydaje się być zgodne z ich naturą, przez co wydają być namacalni i prawdziwi. Czuć ich emocje, targające uczucia, a nam bardzo szybko udziela się ich nastrój. Autor przenosi nas w epokę i czasy, w których w końcu żył. Podobnie jak i ludzi, tak i społeczeństwo sportretował świetnie, choć stanowi ono tylko tło dla opisywanych wydarzeń.
Historia porusza, wprawia w zdumienie i z należytą dokładnością przedstawia problem księdza. Pisarz nie ucieka od wyjaśnień ani dokładniejszych opisów. Można by rzecz, że jest niezwykle skrupulatny, co niekiedy przeradza się w irytującą wadę (ale o tym poniżej). Przedstawia problem tajemnicy spowiedzi, a przykład księdza jest świetnym przykładem, by uzmysłowić ludziom i czytelnikom, przed jakimi obowiązkami musi stanąć duchowny.
Jest jednak pewne ale…
Ale i to dość poważne, które niestety odbiera po części radość czytania. Mnie rozbrajało i wydawało mi się, że mam do czynienia z wypracowaniem szkolnym mojego brata. Nie zawsze, bo czasem chłonęłam literki, które wsiąkały we mnie i wywoływały pożądane emocje. Jednak czy nie przesadą było kilkukrotne powtarzanie, czym tak naprawdę jest tajemnica spowiedzi? Jakie konsekwencje ze sobą niesie albo kiedy może zostać złamana? Czy nie nużące staje się ciągłe wspominanie o męczeństwie i kielichu goryczy, który należy wypić? I czy w końcu nie wkurzyłyby Was naciągane i napompowane dialogi? Szczególnie te ostatnie, sprawiały, że gula stawała mi w gardle. Rozumiem, gdy bohater ma swoje „przemyślenia” i trzeba je przekazać czytelnikowi. Jednak ciągłe mówienie do siebie półgłosem lub szeptem wydaje się być tak nienaturalne i tak nierealne jak przeniesienie człowieka przez diabła (parafraza z książki). Podobnie jak przeciąganie takich kwestii prawie na całą stronę. Inna sprawa to słowa wypowiadane przez dzieci. Tu już zupełnie zabrakło realizmu i zdrowego rozsądku. Chciałam krzyknąć głośno „Hola, hola, Panie Spillmann, czy miał Pan kiedykolwiek do czynienia z młodym człowiekiem?”
Więcej zastrzeżeń nie mam. I mimo wszystko warto poświęcić chwilę, by zgłębić historię księdza, która bądź co bądź inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami.
****
Inspiracji należy szukać w Hiszpanii, w nie tak odległych czasach dla Spillmanna. Wydarzenia, które stały się podstawą dla książki miały miejsce w 1910 roku, kiedy to skazano na dożywotnią deportację niewinnego księdza Ribeirę. Również i tu, duchowny poznał czyny i tożsamość mordercy podczas spowiedzi. I mimo to, to Riberia poniósł karę, nie łamiąc przy tym swoich obowiązków wobec wiernych. Wobec sumienia był czysty, natomiast jego nazwisko zostało okryte hańbą.
Nie jest to zresztą jedyny przypadek, kiedy tajemnica spowiedzi prowadzi do tragedii i klęski księży. Choćby Jan Nepomucen, który pomimo tortur, nie wyjawił królowi Czech Wacławowi, uczynków jego żony. Na sam koniec został utopiony, przez co stał nie tylko niewolnikiem czyichś grzechów, ale również ich ofiarą. Śmiertelną.
I w Polsce znane są podobne przypadki. I to współcześnie. Jednak w innym wymiarze. Ostatnią głośną sprawą, jest śledztwo w sprawie ustalenia pochodzenia 2,5 miliona złotych, które znalazły się u księdza. Oskarżony ksiądz powołał się na tajemnicę spowiedzi i zaprzeczył, by ta olbrzymia kwota należała do niego.
Są już jednak kraje, które chcą zmian. Chcą, by księża w przypadku popełnienia przestępstwa wobec nieletnich (chodzi szczególnie o pedofilię) zgłaszali sprawę na policję. Przykładem niech będzie Irlandia. Zgłoszono tam projekt ustawy, która zakłada, że jeśli ksiądz nie zgłosi przestępstwa, zostanie skazany na 5 lat więzienia. Jeśli ustawa przejdzie, duchownych czeka nie lada wyzwanie: wybrać więzienie czy wykluczenie z kościoła?
Moja ocena: 6/10
Tytuł: Tajemnica spowiedzi
Autor: Jospeh Spillmann
Wydawnictwo: Promic
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi sztukater oraz wydawnictwu Promic