[film] „Sherlock Holmes: Gra Cieni”

  22 czerwca, 2012

„Sherlock Holmes: Gra cieni” to typowa hollywoodzka produkcja. Mogłabym skończyć pisać na tym zdaniu, ale wydaje mi się, że ma ono na tyle negatywny wydźwięk, że owo zdanie musi mieć swe dalsze uzasadnienie.


2

„Sherlock Holmes: Gra cieni” to typowa dobra hollywoodzka produkcja. Sporządzona według przepisu wykorzystanego przy pierwszej części, która okazała się zresztą świetnym daniem głównym. Sequel, mimo wielu obaw, okazał się równie dobry jak część poprzednia – tyle że z wykorzystaniem podwójnego ciasta. W końcu jeśli widzom się podobało, czemu by nie podwoić akcji, przygód, humoru? I choć zbyt często zdarza się, że twórcy przekraczają granicę, w tym przypadku druga część posiada wszystko w odpowiednich proporcjach. Mamy więc świetnie skrojonych bohaterów, mnóstwo akcji i efektów specjalnych oraz sporą dawkę humoru. Czy potrzeba czegoś więcej, by odnieść sukces? Jak się okazało nie. „Gra cieni” po raz kolejny zachwyciła widzów na całym świecie. I mimo że i mnie się podobało, zabrakło wisienki na torcie…

Minął rok od ostatnich wydarzeń. Sherlock Holmes wpadł na trop intrygi zaplanowanej w najdrobniejszych szczegółach. Trudno komukolwiek uwierzyć w nadchodzącą katastrofę, jednak Sherlock nie daje się zwieść i podąża tropem zagadki… Jego przeciwnikiem jest profesor Moriarty, nie ustępujący inteligencją słynnemu detektywowi. Wojna się zaczęła – pomiędzy największymi umysłami. Co z tego wyjdzie? Wyjdzie dużo… Z pewnością dwie godziny umkną gdzieś w przestrzeni bardzo szybko. Scenarzyści i reżyser wrzucają nas prosto w wir wydarzeń i nawet wieczór kawalerski Watsona nie obejdzie się bez widowiskowych scen. W filmie akcja goni za akcją, nie zabrakło pościgów, wybuchów i strzałów. Sherlock nadal przed podjęciem walki, dokładnie ją analizuje, a widz poznaje szczegóły budowy broni czy ogląda w zwolnionym tempie nadlatujący pocisk. Slow motion okazało się strzałem w dziesiątkę przy pierwszej części, więc nie mogło zabraknąć go w kolejnej.

Mimo nagromadzenia wielu dynamicznych scen i naszpikowaniem fabuły licznymi humorystycznymi wstawkami i wymianami zdań, największym atutem produkcji są główni bohaterowie. Sherlock i Watson, a raczej Robert Downey Jr oraz Jude Law, stanowią idealnie dobraną parę. Różnią się niemal pod każdym względem, a jednak wzajemnie się tolerują. Aktorom udało się wytworzyć naturalnie wyglądającą więź, że trudno uwierzyć, że nie są prawdziwą dwójką kompanów, którzy mimo odmiennego podejścia do życia, mogą liczyć na siebie w kryzysowych sytuacjach. Robert Downey Jr po raz kolejny świetnie wczuł się w rolę, do której zresztą został dobrany idealnie. Podobnie jak Johnny Deep w roli kapitana Jack Sparrowa. Jude Law, choć w wielu filmach nie wyróżnia się niczym szczególnym, w tym przypadku nie odstaje od kolegi po fachu. Idą w łeb w łeb przez cały film, zawieszając wysoko poprzeczkę pozostałym członkom obsady.

Reżyser Guy Ritchie zrezygnował z pierwowzoru słynnego detektywa jak i konwencji, w jakiej zostały napisane książki. Sherlock jest ekscentrycznym osobnikiem, który eksperymentuje, wykorzystuje swój umysł, ale i nie boi się wdać w bójkę. Walczy więc rozumem jak i mięśniami, wtórując sobie kąśliwymi uwagami rzucanymi na prawo i lewo. Z książkowym detektywem łączy go jedynie… inteligencja i pragnienie rozwiązywania zagadek. Gdzieś ktoś słusznie napisał, że filmowy Sherlock to połączenie Jacka Sparrowa z Dr House. Ale czy gdyby zdecydowano się na tradycyjne przedstawienie kultowej już postaci, równie dobrze sprzedawałyby się bilety, a osoby w kinie bawiły się od pierwszej do ostatniej sceny? Role kobiece ustępują męskim. A szkoda, bo Noomo Rapace, która wcieliła się w Madam Simzę, wypada bardzo dobrze. Trudno ją jednak zauważyć przy pędzącym Sherlocku i Watsonie.

Zarzutem wobec filmu, który pojawia się bardzo często, to jego wtórność. Ja jednak po raz kolejny dałam się wciągnąć w świat przygód Holmesa i nie nudziłam się ani przez chwilę. Owszem i historia jest bardziej banalna, nie ma takiego główkowania nad zagadką, jak w części poprzedniej, ale nadal jest to film czysto rozrywkowy.

Wspomniałam, że filmowi zabrakło wisienki. Tą wisienką jest niestety fabuła, która co prawda gna do przodu na złamanie karku, ale nie jest tak dopieszczona i zachwycająca jak w części pierwszej. Dlatego też zamiast doskonałego kina akcji, mamy jedynie bardzo dobre – ale we współczesnym kinie nawet i o takie trudno. Tak więc, każdemu, kto jeszcze nie miał okazji obejrzeć filmu, gorąco go polecam. Bo choć nie ma tu typowej z książek zagadki jest to świetne (i inteligentne) kino akcji i nie pozbawione humoru. I podtrzymuje nadal stwierdzenie, że „Sherlock Holmes: Gra Cieni” to typowe dobre kino hollywoodzkie.

TytułSherlock Holmes: Gra Cieni
Rok produkcji: 2011
Gatunek: przygodowy, film akcji
Moja ocena: 8/10
(plakat pochodzi ze strony filmweb.pl) 

[mc4wp_form id="3412"]