[film] Tucker & Dale vs Evil

  23 maja, 2012

Zobaczyłam tytuł… „Tucker & Dale vs Zło” jeszcze jakoś brzmi. Ale „Porąbani”? Pomyślałam sobie, że czeka mnie 1,5 godziny męczarni z drętwym aktorstwem i nieklejącym się scenariuszem. Później przyszedł czas na pierwsze sceny. Pomyślałam sobie, że czeka mnie „emocjonujące” spotkanie z kolejną parodią horroru.


4

Jednak wraz z kolejnymi scenami, poczynając od wizyty na stacji benzynowej, pomysł reżysera wydawał mi się coraz lepszy. I to uczucie towarzyszyło mi aż do momentu napisów końcowych, które uprzytomniły mi, że 1,5 godziny minęło, a ja przyjemnie spędziłam wieczór.

„Porąbani” to bardzo udany pastisz tzw. slasherów. A więc nie zabrakło „tajemniczych morderców” ze wsi, grupki rozwrzeszczonych „studenciaków” z miasta oraz opuszczonej chatki, gdzie zazwyczaj dochodzi do mordu. Jednak z każdą chwilą utarty schemat szybko zostaje przyćmiony nowym spojrzeniem na gatunek oraz wyśmianiem jego typowych cech. Film bazuje na jednym, wielkim nieporozumieniu, przez które „mordercy” stają się ofiarami, a banda dzieciaków albo samobójcami (bo jak tu zrozumień biegnącego chłopaka, który nadział się na własny kij?), albo zaczynają przejawiać psychopatyczne cechy. A wszystko zaczęło się od rzekomego porwania dziewczyny, która przez nieuwagę wpadła do wody. Główni bohaterowie – Tucker i Dale – typowi wieśniacy, którzy nie boją się brudnej roboty, ratują piękną niewiastę z opałów. Biedni przyjezdni, młodzież, która nasłuchała się i naoglądała zbyt wielu powieści grozy, posądza niewinnych mężczyzn o niezaspokojoną chęć dokonania mordu.

Osobą odpowiedzialną za 1,5 h widowisko jest debiutujący w roli reżysera Eli Craig. On też napisał scenariusz. Z jednego jak i drugiego wywiązał się bardzo dobrze, dając sobie szanse na przyspieszenie rozwoju kariery. Aktorstwo, choć nie powala, nie męczy a zarazem trzyma równy poziom przez cały film. Na ekranie błyszczą przede wszystkim główni bohaterowie, w których wcielili się Alan Tudyk (Tucker) oraz Tyler Labine (Dale).

Krew się leje, dialogi się kleją, a ja umieram ze śmiechu. I choć nie ma tu przesłania cechującego ambitniejsze produkcje, mi nie przeszkadza to w ogóle. Ma być śmiesznie i jest. Nie brakuje humoru sytuacyjnego jak i zabawnych dialogów. Trup ściele się gęsto, a widzowie płaczą ze śmiechu. Czarna komedia w pełnej krasie. Polecam zdecydowanie, nie tylko fanom gatunku, ale również osobom, którym nie przeszkadza sceneria ociekająca krwią, a które chcą otrzymać sporą dawkę śmiechu.

TytułTucker & Dale vs Evil
Rok produkcji: 2011
Gatunek: czarna komedia
Moja ocena: 7/10

[mc4wp_form id="3412"]