Jest dziewczyna. Piękna, utalentowana, dowcipna. Według Jerry’ego (Greg Grunberg) to rzadkie połączenie. O jej serce chce zawalczyć Andy (Josh Cooke), który zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Lecz gdyby wszystko w życiu byłoby proste, reżyserzy nie mogliby serwować widzom kolejnych scenariuszy opowiadających o miłości. „Seksterapia” zapowiada się bardzo ciekawie, zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że na swój sposób oryginalnie. Gdyż zamiast zwykłego uganiania za piękną dziewczyną, scenarzyści dodali terapię grupową dla osób uzależnionych od wszelkiego rodzaju zachowań seksualnych. Temat ciekawy, w szczególności dla komedii, lecz twórcy poszli po najmniejszej linii oporu i zmarnowali jego potencjał.
„Seksterapia” opowiada o niepoprawnym romantyku Andy’m, który wiecznie szuka swojej drugiej połówki. Każda dziewczyna, na którą trafia okazuje się pomyłką bądź też zostaje wykorzystana przez jego przyjaciela, Jerry’ego. Strzała amora trafia ponownie w serce Andy’ego i ten rusza za nieznaną dziewczyną, by ostatecznie trafić na tytułową seksterapię. Scenariusz obfituje w liczne „zabawne” sytuacje, w których oczywiście dominują zachowania seksualne. I choć są chwile, kiedy uśmiech pojawia się na twarzy, a nieporadność Andy’ego i kolejne kłamstwa mogą niekiedy bawić, jest ich zbyt mało, by można ocenić wysoko film.
Wiele scen opiera się na niepotrzebnym wrzasku i wzajemnym przekrzykiwaniu się. Ni to śmieszne, ni to dramatyczne, za to bardzo irytujące. Tm bardziej, że coraz więcej komedii opiera się na scenach, gdzie najważniejszą rolę odgrywają awantury, bliżej nieokreślone skakanie i wywoływanie chaosu. Przez co widz zaczyna gubić się w poczynaniach bohaterów. Jednak to, co najbardziej razi to schemat całego filmu, nie odbiegający niczym od zwykłych komedii romantycznych. On i ona poznają się przez przypadek, następuje szereg zbiegów okoliczności i pojawia się wiele przeszkód na ich drodze, nim ostateczne odnajdą miłość na zakończenie filmu. Finalna scena oczywiście zwieńczona pocałunkiem. Nie ma tu ani gry z konwencją ani ciekawego wykorzystania odbywającej się terapii grupowej.
Gra aktorska głównych bohaterów filmów nie powala. Zabrakło chemii pomiędzy aktorami pierwszoplanowymi. Więź, która rodzi się między nimi, jest odczuwalna w minimalnym stopniu, więc trudno uwierzyć w uczucie (miłość), którym się wzajemnie obdarzają. Zarówno Josh Cooke jak i Odette Annable (Vanessa) wykreowali sztuczne i przede wszystkim drętwe postacie, które nie potrafią wzbudzić u widza większej sympatii. Aktorzy drugoplanowi wywiązali się ze swojego zadania nieco lepiej, choć i tak daleko im do doskonałości.
W porównaniu z ostatnio obejrzaną komedią „Kac Vegas w Bangkoku” oferującą teoretycznie ten sam poziom rozrywki, zdecydowanie gorzej wypada „Seksterapia”. Przyznałam filmowi aż cztery „gwiazdki” ze względu na ciekawy pomysł i kilka śmiesznych scen (które niestety nie zapadną na długo w pamięci). Można obejrzeć, ale szału nie ma…
Tytuł: Seksterapia
Rok produkcji: 2010
Gatunek: komedia
Moja ocena: 4/10